OPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNIE, KTÓRA NIE UMIAŁA MÓWIĆ I PISAŁA

Wyjaśniając na samym początku. Dziewczyna nie straciła głosu, jak syrena z bajki Andersena Tamta chciała spróbować ludzkiego życia, zakochała się i oddała głos za ludzką postać. Chyba tak to było. Ta nie z bajki była normalną dziewczynką, wychowującą się w blokach i na podwórku. Kiedyś tak było i nie są to bajki. Dzieciaki spędzały czas między piaskownicą ( takie miejsce specjalnie przygotowane i wypełnione piaskiem, tam toczyło się życie dzieciaków, kreatywne zabawy w dom, sklepy), a trzepakiem (taki sprzęt w kształcie litery T z poprzeczką poniżej, na trzepaku popisywało się swoimi umiejętnościami „robienia fikołków” ). To taka mała dygresja

A ona umiała mówić i …i nie umiała. Wypowiadała słowa jak musiała. Ale najczęściej nie były to słowa, które chciała wypowiedzieć, powiedzieć. Miała słowa poukładane w głowie, ale często nie było okazji, żeby je powiedzieć… Nie umiała szybko reagować. Bo żyła w swoim świecie. Świecie utkanym ze swoich marzeń i myśli. Tak było jej łatwiej. Jak nie powiedziała to zapisała i pisała…. Zaskakujące, ale swoje historie miłosne też opisywała listami… nie umiała wypowiedzieć tego wszystkiego, co czuje. Komplikowała. Umiała pisać, ale słowa wypowiadane gmatwały się w jej głowie. Miała jakieś wersje, scenariusze… Tylko one nie sprawdzały się w życiu. Tym realnym, dla niej nierealnym.

Ale umiała mówić obiektywnie. Zabierać głos w dyskusji i wygłaszać kwestie. Udzielała wywiadów, wygłaszała swoje opinie.

Ale nadal nie umiała mówić o sobie. Nie…. Nie tylko  o sobie, ale przede wszystkim o swoich emocjach i uczuciach. Słowa tkwiły w gardle. Zatrzymywały się… I nie wychodziły. Były w głowie. Wiedziała co powiedzieć… tylko nie umiała tych słów wypowiedzieć. Blokada? Mogła powiedzieć co robiła, jak pracowała i co się wydarzyło. Ale o swoich uczuciach – NIE.

I dlatego było jej trudno. Bo ludzie jej nie rozumieli. Ona ich rozumiała, ale nie umiała tego powiedzieć, co chciała powiedzieć …. Tego, co czuła i rozumiała. I uciekała w niemówienie. Dla niej była to bezpieczna strefa – obszar niedopowiedzenia. I słowa zostawały w jej głowie.

Musiała je jakoś wyrazić, więc pisała. Bo słowa ją roznosiły. Nie dawały zasnąć. buzowały w głowie …. Nawet jak zdecydowała się, czy udało jej się coś powiedzieć to i tak miała wrażenie, że nie powiedziała tego, co chciała. I myśli o sobie  – niby inteligentna, wykształcona kobieta, nie blondynka i nie umie zacząć rozmawiać. Nie umie powiedzieć.

Zawsze czekała jak ta druga osoba zacznie rozmowę. Nie umiała grać….. Dużo straciła. Bo nie mówiła. Uciekała od rozmowy….. Wołała potem napisać … list, kolejny tekst. Swoje emocje zawierała w pisanych zapiskach, w notatnikach, przechowanych w pamięci Maca. Jak dobrze, że on jest… Szybciej można zapisać słowa i myśli…. I zostaje ślad, pamięć.

Morał – mówić – nie mówić? Słowo pisane dociera później… A słowo wypowiedziane za szybko, bezmyślnie może zaszkodzić. Mówić – ale jak ma się co powiedzieć.

WIATR

nadal wieje ……

 

TEGO wiatru nie lubię, nie polubię……………

Budzi niepokój ….. Przynosi chłód ….. powoduje wewnętrzne zimno, emocjonalne oziębienie……  I deszcz…. deszcz ze śniegiem, grad z deszczem ….. mokro, wilgotno i ponuro…. zaczyna się depresyjny okres.

Wiatr, ten mocno chłodny i wiejący z takimi prędkościami, jak Ksawery, czy Grzegorz, nie przynosi nic dobrego…. Budzi strach i obawę, co się stanie i co po nim się zastanie.

Ja jestem wrażliwa na zmiany pogody, taki wiatr przynosi ze sobą rozdrażnienie. Pewną nerwowość wyczuwalną w gestach, zachowaniach, słowach….

Nie umiem znaleźć sobie miejsca…. skupić się…… Niszczycielski żywioł…. Pokazujący swoją siłę i przewagę…. Wiatr od wieków budził skrajne emocje, siła natury umiejętnie wykorzystana daje energię, ale nieokiełznana przynosi spustoszenie i zniszczenie.  Ten wiatr ma mroczną siłę i moc, której człowiek nie pokona.

Tornado, tsunami, cyklon, wichura, nawet zawieja nie brzmią przyjemnie. Tornado uczuć opisuje burzliwy związek. A wpaść w oko cyklonu znaczy poważne kłopoty.

Wiatr wywoduje nerwowe drżenie… napięcie….. Ujawnia skrywane emocje i nieprzewidziane reakcje…. Całe spektrum uczuć i odczuć…. Wiatr był obecny w filmie „Czekolada”….

Powodował zmiany, wędrówkę…. ja mam podobnie, z wiatrem „mnie nosi”…… jestem niespokojna…… może lekko rozdrażniona/podrażniona. Wolę pobyć sama ze sobą i z nikim się nie spotykać….. Bo nie wiem, co przywieje…..

Podobnie jak ze słodyczami – z kategorii wiatr

lubię ciepły, wiosenny wietrzyk niosący ze sobą nadzieję i zapach budzącej się do życia przyrody. Lubię letnią bryzę, ciepły powiew dający wytchnienie w upalne dni….

Ale inne wersje, jak halny, mistral nie przynoszą pozytywnych emocji. Rodzą skrajne uczucia… Podrażniają umysł i duszę.

MESSAGE 1

Małe wyjaśnienie tytułem wstępu, początku – zawsze lubiłam pisać. Pisać listy, wysyłać kartki, pocztówki. Rozmowa na żywo nie zawsze obierała zamierzony przeze mnie kierunek.

Raczej uciekała, gdzieś na boki. Nie umiałam powiedzieć tego, co chciałabym powiedzieć. Zaciskałam zęby i słowa nie wychodziły. Najczęściej mówiłam nie to, co chciałam powiedzieć… Konwenanse, dobre wychowanie, mówiłam TAK, a myślałam NIE…. Paluszki miały łatwiej, te słowa niewypowiedziane zapisywały. To było to, co chciałam powiedzieć, ale tylko zapisałam. Czy udałoby się te słowa wypowiedzieć w realnym świecie? NIestety…… najczęściej nie.

Mój wykreowany i przeze mnie wymyślony świat. Świat utkany z marzeń o innej rzeczywistości. Z obrazów i zdarzeń przeżytych, zawidzianych, zapamiętanych.

Mogę wykreować swoją, dowolną rzeczywistość. Taką, jaką chciałabym widzieć, doświadczać…Umieszczam tam wybrane osoby i wypowiadane słowa….. Nie jestem w tym odkrywcza, robiłam to od zawsze, a od dwóch – trzech lat stanowi to mój sposób na życie. I okazuje się, iż inni wielcy to zjawisko też opisali, mój ulubiony Jonathan Carroll – w Ucząc psa czytać.…

Łatwiej pisać kwestie słowne niż rozmawiać z osobą. Tutaj ja wymyślam dialogi, a w realnym świecie ta druga osoba zacznie gadać. Mówić po swojemu.

Więc zaczynam pisać listy.

Wiele znanych osób pisało listy do osób im bliskich. Nie jestem oryginalna. No może w jednym, piszę listy, które nie będą wysłane, napisane na papierze, włożone do zaadresowanej koperty. Listy istniejące tylko wirtualnie.

Do MDK już pisałam… taki mój sekretny język…..

porozumiewania się…

często te kartki, karteczki, karteluszki chowałam….

i wracam do tego, ale już w bardziej współczesnej wersji. Elektronicznej.  Listy pisane i widziane na ekranie laptopa, mojego ulubionego Maca… nie wkładane do koperty, ale zapisywane w pamięci komputera. Mam nadzieję, że nie zaginą, nie przepadną. Może te listy kiedyś trafią do Niego, do Ciebie, MDK.

Mała refleksja, czy te napisane listy, nieumieszczone w kopertach mogą Cię odnaleźć?

Trudno wysłać list nie znając adresu… Taki list wróci do nadawcy nie znajdując adresata. Z dopiskiem – adresat nieznany. Jak nieznany, jak znany. Widziany na żywo. A może to tylko moja kreatywna wyobraźnia? Taki scenariusz też przyjmuję. Przyjmuję do wiadomości. Nie koniecznie w niego wierzę.

Może powinnam tak zacząć….. a raczej chciałabym tak zacząć

MC do MDK

Mój Drogi Kumplu…

listy wysłane i niewysłane…. mimo oddalenia chcę podzielić się z Tobą tym, co mnie interesuje, dotyka, porusza… to takie dziwne porozumienie. Nie wiem, nawet, czy odczytasz te listy, przecież nie wiesz, że je piszę. Pisałam je od dawna, chowałam do szuflady. Nowe technologie stwarzają nowe możliwości. Już nie kaligrafuję słów charakterystycznym dla siebie pismem używając pióra, po prostu wybieram czcionkę, którą lubię, prostą, czytelną, tak, jak ja.

I piszę, zapisuję, tylko muszę pamiętać i nacisnąć ten właściwy klawisz na pulpicie Maca.  ZAPISZ. ZACHOWAJ.  Mam taką cichą nadzieję, że może teraz znajdą Cię. To przecież tylko, a może aż sieć, internet, tu można znaleźć wszytko… I wszystkich.

Allora … zaczynamy… powinnam napisać odpalamy. Coś pokręciłam – wysyłamy.

Jedno kliknięcie i już list jest w sieci. Cudownie!!!!!!

Listy będą numerowane, kolekcjonuj je, może uda Ci się zebrać cały zestaw…. Jak nie to zawsze można skorzystać z archiwum lub udać się do źródła. Czyli do mnie… może te listy przepiszę ręcznie, tylko dla Ciebie. Na wybranym papierze i dodam odręczne wykonane rysunki  w jednym egzemplarzu, przygotowanym z myślą o Tobie.

Całuję ….wirtualnie …..