RYTUAŁY

I po raz kolejny piszę – LUBIĘ- teraz o moich rytuałach. W zwariowanym świecie, który porusza się coraz szybciej i szybciej, w pogoni za nowościami tracimy to coś. To coś, co stanowi o sensie lub tylko sednie naszego życia. Oczywiście możemy przeżyć go tylko tu i teraz, bo liczy się ten moment. Tak … zauważenie tej chwili i szansy jest ważne, ale sprawa komplikuje się, jak nasze życie zaczyna składać się z migawek, a nie obrazów. Migawki, jak sama nazwa wskazuje migają, klik, klik, pstryk i już nowy widok, powidok. Jak zdjęcia wykonane smartfonem, łatwo zrobić i łatwo usunąć. Szybkie selfie opublikowane na znanych portalach społecznościowych, których nazwy znają już nawet dzieci. Obrazy w nas zostają, zatrzymujemy się chociaż na chwilę, żeby zobaczyć lepiej, dokładniej, a często zostajemy na dłużej, żeby zapamiętać. Zawidziany obraz zostaje w nas, w różnych zakamarkach naszej świadomości i czeka, żeby powrócić. często ze zdwojoną siłą. Obrazy odbieramy nie tylko wzorkiem, a migawki rejestrujemy kątem oka, wrażeniowo i przelotnie. A często znaczenie ma kontekst, wartość dodana. Osoby, z którym jesteśmy, nasze małe i duże święto, nastrój, samopoczucie, otoczenie. I nie chodzi tu o wyjątkowe okazje, bo nawet na co dzień znajdujemy przyjemność w prostych czynnościach. Ja polubiłam swoje rytuały, poza przyjemnością małą i dużą, wprawiają w dobry nastrój. Dają dawkę pozytywnej energii na cały dzień. Poranne przeciąganie, rozciąganie, kilka skłonów lubię tak zacząć dzień. Ciało budzi się do działania. Proste śniadanie, poranna kawa w słońcu, nawet jak wpada tylko przez okno pracowni, chwila z książką. Zebranie myśli i ułożenie planu dnia, notatki na karteczkach. Może nie uda się go zrealizować, ale plan jest, wiem, że ulegnie modyfikacjom i nawet o tym nie myślę. Lubię też improwizować – wstajesz i nie masz planów, ani tego A, ani B. Nie planujesz, nie myślisz, słuchasz tego głosu w sobie. I wiesz, że warto go posłuchać, bo teraz masz swój czas. A może nieoczekiwanie wpadnie jakiś pomysł, propozycja, zaproszenie i zaczyna się fajny dzień. Uwielbiam poranne chwile, kiedy nie pędzę, nie spoglądam na zegar, bo wiem, że każda minuta ma swoją wartość i znaczenie. I dodam poranny spacer. A potem dzień może toczyć się różnym rytmem, różnymi torami i sprawami. Spodziewane i niespodziewane wydarzenia, szybkie reakcje. Telefony w mojej głowie, maile na ekranie. Klasyka dla wielu ludzi. A gdy wreszcie udaje się dotrzeć do bezpiecznej kryjówki, muszę się szybko zresetować. Proste czynności wykonywane bez większego zaangażowania umysłu, robione bezwiednie. I nocna pora – czas kiedy wszystko się wycisza, gasną światła w oknach, telefon od czasu do czasu zamiga – czekam na to. Coś nowego dla mnie. Najczęściej o tej porze był czas tylko dla mnie. Mogłam skupić myśli, poszukać w sobie i swojej głowie, słów, dźwięków, obrazów. Buduję swoje rytuały, tworzą moją enklawę spokoju, wentyl bezpieczeństwa. Rytuały wykonywane z kimś, z przyjaciółmi mają dodatkową wartość. Przeżywane wspólnie zostają w pamięci innych. Można do nich wracać, nie tylko we wspomnieniach, ale w nowo aranżowanych chwilach. I zapraszam przyjaciół na kolację, taki nasz rytuał. Niby podobnie, ale będzie inaczej. Rytuały towarzyszą nam. Chociaż nieraz nazywamy je tradycją, a to już nie zawsze są przyjemne rytuały.