MESSAGE LEKKO ZIMNA…..

MDK

ten list nie będzie długi…… jest zimno…

ZIMNO/ CIEPŁO

MDK …coraz częściej marznę… taka pora… nie lubię zimy. Lubię czuć ciepło na zewnątrz i wewnątrz. Lubię ciepełko…Jestem dzieckiem słońca. Mam wrażenie, że działam na baterie słoneczne. Jak te moje lampy solarne. Pod wpływem energii słonecznej ładuję swoje akumulatory. I wtedy roznosi mnie chęć działania… mogę przenosić góry, porusza się z prędkością światła. Częściej się uśmiecham….. Lubię nagrzać, czy rozgrzać swoje ciało….. Temperatury 30+ st znoszę lepiej niż te w granicach 0 st…..

I paradoksalnie u mnie zimno. Zakładam kolejną warstwę, skarpety. Gorąca herbata z jeżyną i cytryną, szary kocyk na szarej kanapie  Pomagają na chwilę… A w środku też zimno.

Poczułeś to  kiedyś ???? Lodowaty powiew  kontra słoneczne ciepło. Ja nie lubię zimna pod żadną postacią….Nawet jedzenie preferuję w co najmniej letniej temperaturze.  Odrzuciłam ulubione lody, zmarzliny.  Kocham letni czas, o tej porze roku hibernuję. Tak – potwierdzam to,  powinnam, jak świstak… zawinęłam prezenty w złote, czy srebrne papierki i udałam się do swojej, prywatnej kryjówki, żeby zapaść w sen zimowy… Obudzić się 2 lutego i stwierdzić wychodzę, czy nie wychodzę.. …

Przeczekać ten buro-ponury okres w takim małym zawieszeniu. Tak  byłoby najlepiej…. Dla mnie… bo nie dla świata zewnętrznego. On wymaga ode mnie aktywności niezależnie od pory roku. Myślenia i działania.

Zima może jest piękna, ale jak sama nazwa wskazuje jest zimna…..Taki jej chłodny urok. Wieje chłodem i mrozi zimnem…. Jej zaletą jest urok bieli…. I dla niektórych sporty zimowe. Tak …łyżwy też pokochałam ponownie za Twoją sprawą. Lodowe randki na łyżwach….Małe Love story/…. Jedyny ratunek – przeczekać do wiosny… Dni będą dłuższe….   Na razie …. zimno wszędzie. Na zewnątrz i wewnątrz. Zimne kaloryfery ……

I dopada mnie zimno wewnętrzne… Tego nie lubię najbardziej …  Małe zlodowacenie, … oziębienie. Może taka terapia krioterapią pomaga zachować dobry wygląd? To jakiś plus.  Nie byłam zwolenniczką zimnego chowu….  I surowego wychowania. Dorastając czułam ciepło rodzinnego ogniska… Górnolotnie mówiąc. Po prostu w domu rodzinnym było czuć to ciepło wewnętrzne i zewnętrzne.

A teraz odczuwam zimno. Dopada mnie chłód. Taki między ludźmi też. Mamy maleńką grupę wzajemnego wsparcia, która ociepla ten zimny czas. Spotykamy się na grzane wino. To mały pretekst, bo chodzi o ciepły kontakt… Ocieplenie stosunków…

W pracowni, w której uwielbiam przebywać porankami i wieczorami jest lodowato zimno… Poddaję się… i uciekam…. Z kanapy …. do łóżka.

Bo w  sypialni jest cieplej… najcieplej……mimo braku ciepłego czynnika ludzkiego. Męskiego ciała, do którego można się przytulić. Obejmującego ramionami, który ogrzeje. I powie:

  • Kocham Cię, kochasz mnie… przytul się …., bo znów marzniesz….. masz zimne stopy….I dłonie…..

Zimno na zewnątrz skutkuje u mnie wewnętrznym zimnem, zmrożeniem. Jak Kania dżdżu, tak ja czekam na słońce i ciepło…. Rozumiem już sens  baśni o Królowej Lodu, Gerdzie, która chciała stopić lodowe serce Kaja… Ja podobnie się czuję. Jak Kai… I czekam….

Ale to zimno wewnętrzne, które mnie dopada to nie skutek panującej temperatury na zewnątrz.. Ochłodzenie. Wychłodzenie.

I tego nie lubię nie zależnie od pory roku.

OPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNIE MĄDREJ I DZIEWCZYNIE GŁUPIEJ

  • O czym myślisz?
  • O głupocie……
  • To takie ludzkie…… nasza przywara….. nieraz lepiej udawać głupiego….
  • Tak, ale ONA nie udawała
  • Była głupia? 
  • Zastanawiające, bo była inteligentna i mądra…
  • To ta druga była głupia
  • Tak, ta druga w niej…
  • To były dwie dziewczyny, czy jedna?
  • Była jedna, ale jakby dwie….
  • Znów mówisz nie jasno…. zacznij opowieść – Była sobie Dziewczyna….

Była Dziewczyna…. Tak, ta nam znana. Już nie pytaj, tylko posłuchaj.

Bo ja sama tego nie rozumiem, więc może Ty pomyślisz realnie, a nie emocjonalnie …..

Nawet nam wydawało się, że jest inteligentna i mądra, poukładana, posiadała taką

wewnętrzną mądrość życiową. Poznała prawdę o życiu. Czasami udawała „blondynkę”,

żeby szybciej załatwić konkretne sprawy, zadania, robiła „słodkie oczy lub oczy pełne łez”

  • nie znała się, więc pytała. Inteligentnie manewrowała w swoim życiu. Ale często odzywała się w niej tą głupia. To jak w tej przypowieści o mądrych i głupich pannach. Tylko ta głupota była w tej mądrej. Jej głupotki były atrakcyjne, interesujące i zachwycające. Bo sama je proponowała. Ale jej głupoty wprawiały ją samą w zdumienie. I to jest zadziwiające, że też je wytwarzała.  Sama z siebie…..Wyrywna, nadpobudliwa. Mająca swoją wizję świata. Nadal wierzyła, mimo upływających lat i doświadczeń, że jej wykreowany świat to świat rzeczywisty…. Koleje losu doświadczały ją. Ale czy uczyły? i nauczyły? NIE….. bo nadal ta naiwność połączona z prostą głupotą zwyciężała w niej. Kopała się po kostkach, gryzła w język, ale i tak wychodziła przed szereg… Skaza genetyczna – w przedszkolu, szkole – paluszki uniesione w górę – mój brat, mój tata to zrobią… I po co? A teraz sama jest taka wyrywna. I po co? Dostanie laurkę, nagrodę? Jak dawniej, jak w podstawówce. Uścisk ręki i dyplom. Pamiątki dla potomnych, bo nie da jej potomków. Ta niby mądra myślała… Nawet mądrze myślała …. Umiała radzić i zaradzić. Miała kreatywne pomysły. Ale paradoks – nie dla siebie, tylko te w kategorii pro publico bono. Zadania,  pomysły wykonywała, realizowała mniej lub bardziej atrakcyjnie. Ale najczęściej z sukcesem.

Mijały lata, a ona  nadal była naiwna i łatwowierna, jak dziecko. Uśmiechała się i ulegała …. asertywność równa 0 …. Sama wiedziała, że nie powinna czegoś robić, ale dawała się wplątać w różne historie……

Morał  – panny mądre i głupie…. które mają łatwiej w życiu? Odpowiedz sobie ………….

MDK – kiedy napiszę list do Ciebie? poczekaj chwilę….

MY KOBIETY

Kilka razy ostatnimi czasy dotarło do mnie TO …

Czy my, kobiety w poszukiwaniu wolności i niezależności nie poszłyśmy za daleko? Gatunek męski znalazł sobie jakąś alternatywę. A my pozostałyśmy same. Samotne, wolne i niezależne. Ale czy szczęśliwe? Oto jest pytanie…. takie moje małe wieczorne/nocne myśli. Chcemy wszystko robić lepiej, profesjonalnie, notować na swoim koncie sukcesy i udowadniać, że potrafimy być jeszcze lepsze niż lepsze. Mamy satysfakcję? Tak chwilową. Bo kto doceni nasze sukcesy, małe i większe zwycięstwa, wygrane? A jeśli się nie uda to kto pocieszy? Zakupy i używki są tylko mirażem, nawet nie erzacem. Czy w dążeniu do samodzielności nie zagubiłyśmy tego, co w nas było od zawsze? Te nasze małe i duże sztuczki, ta nasza tajna broń kobieca…. W końcu to Ewa uwiodła Adama, a Kleopatra i madame Pompadour doprowadziły do szaleństwa kilku mężczyzn ….I te silniejsze kierujące mężczyznami – angielska Elżbieta I, caryca Katarzyna, królowa Wiktoria …… Maria Curie Skłodowska….pokazywały i udowadniały, że kobieta potrafi. Wywalczyłyśmy sobie niezależność, nawet w krajach arabskich zaczyna pękać twarda skorupa zwyczajowa dotycząca traktowania kobiet… Mogą same prowadzić samochód.

Lubię być dzielna i samodzielna. Daje to poczucie niezależności….. Ale …  No właśnie, ale gdzieś pojawiła się wątpliwość… Może jednak ten czynnik męski przydałby się…. Nie tylko do prac domowych i nagłych awarii, Tu można umówić specjalistę. Można poprosić sąsiada o pomoc. Może pomoże.

Ale gdzieś nadal pojawia się moja wątpliwość …. czy chcemy być takie dzielne i samodzielne?, Czy nieraz nie chciałybyśmy wsparcia męskiego ramienia, prostych decyzji i słów

  • KOCHANIE, ja to załatwię, zrobię….. przytul się ….

A może powinno się być taką małą kobietką, taką niezaradną, szukającą pomocy – podobno mężczyzno to lubią. Mała dygresja, mogłam się o tym przekonać realnie  – podczas wspólnych podróży ze znajomymi, ja zawsze nosiłam swoją walizkę sama, a mojej koleżance pomagali mężczyźni… Jak ona to robiła? Stawała bezradnie i nawet nie próbowała jej podnieść. Ja swoją chwytałam…. Może mężczyźni tak lubią? Poczuć się supermanem…… No tak, tylko ja jestem superwoman.

Uwodzimy, stroimy się w piórka i malujemy makijaże. Dla kogo? A mając w pamięci  historie naszych prapra- i prababć, które też były dzielne i samodzielne, to nie zatraciłyśmy w tym całym nowoczesnym świecie tej magii kobiecości? Tajemnicy i niedostępności…. Atrakcyjności…. Wabików…. Sztuczek…..  Skracałyśmy sukienki, pokazywałyśmy łydki, a potem nagie biusty.  Wszystko na sprzedaż…

Czy ta umiejętność gry damsko-męskiej popadła już w zapomnienie? Do lamusa niepamięci?

Lubię być dzielna i samodzielna, sprostać trudnym wyzwaniom, dawniej wykonywanych przez męski gatunek… Jestem z siebie dumna….. Tylko czasem przychodzi refleksja – Nie chciałabyś, żeby to ktoś za Ciebie zrobił, załatwił?

Mogłabyś go pochwalić, pocałować i może byłby to początek, zaczątek  innej przyjemności……emocjonalnie zmysłowej…

OPOWIEŚĆ O CHŁOPAKU, NIE … O DZIEWCZYNIE, KTÓRA NIE POJMOWAŁA ŚWIATA, KTÓRY JĄ OTACZAŁ…..

  • Co dzisiaj opowiesz?
  • Nadal chcesz słuchać?
  • Polubiłem Twoje opowieści……
  • Miało być o chłopaku, ale wrócę do dziewczyny… 
  • Lubię opowieści o niej…
  • Wiem… tylko ta ma nutkę rozczarowania….. 

Trudno zacząć… bo trudno to wszystko poskładać. Elementy w klarowną układankę. A ONA nie była poukładana. Była zorganizowana na zewnątrz, dla innych organizatorka. Umiała zarządzać innymi, planować i organizować, realizować. TAK, o ile to nie dotyczyło jej prywatnego życia. Bo w swoim świecie czuła się zagubiona. Dwie dziewczyny? Tak, chyba tak …. Życie na zewnątrz i wewnątrz. Na zewnątrz była zorganizowaną prawie profesjonalistką, może nie w 100%, ale 97%. Wymagała od siebie dużo, stawiała wysoko poprzeczki i zadania do zrealizowania. W swoim własnym świecie, tym wewnętrznym, prywatnym, nie zawsze umiała się odnaleźć….Był doskonałą kryjówką, ale…. Tutaj napotykała więcej pułapek. Tutaj myślała i analizowała.

I czym dalej, tym było trudniej…..

Dziewczyna, znana nam, nieznana miała swój świat wartości i zasad. Tak została wychowana i ukształtowana. Posiadała kręgosłup moralny. Wiedziała nawet jako nastolatka, że nie może zawieść, oszukać – bo rodzice jej ufali. Nie kontrolowali, nie ograniczali, bo wierzyli, że ona nie popełni błędów. Może się pomyli, zrobi niewłaściwy krok. Ale wróci na swoją poprawną drogę. Swoją ścieżkę życia. Bo nie może zawieść, ma zasady, których się trzyma. Rodzice pokazali i nauczyli świata, którym rządzą zasady uznawane kiedyś za normalne i uczciwe. Poznała znaczenie takich słów, jak rodzina, przyjaźń, miłość, prawdomówność i odpowiedzialność. Nie umiała kłamać, bo zdradzały ją oczy… Stawały się mgliste…. Nie świeciły swoim naturalnym  blaskiem. Oczy były naturalnym miernikiem nastrojów naszej Dziewczyny. Jak chorowała mętniały.

Sumując Dziewczyna była wychowana zgodnie z prostolinijnymi zasadami. Wierzyła, że cały świat tak działa. Według zasad, które znała, poznała i stosowała. Miała taką wiarę.

Dorastała… trochę późno… i nagle konfrontacja z realnym światem. Tym organizowanym przez innych ludzi. Podobnie, jak Alicja z Krainy Czarów, przekroczyła niewidzialną granicę. Poznała nowy świat, dla niej to był inny świat. różny od tego, który znała. Udawała, że to też jej świat. Ale nie umiała się w nim odnaleźć. Grała wyznaczone jej role, w sztukach nie do końca jej odpowiadających. Realizowała  scenariusze kreślone, napisane przez innych. Myślaka, że tak ma BYĆ. Żyła/ była taką sobie dziewczyną. Lubianą/nielubianą. Nie miała czasu, wiec nie zastanawiała się.

Ale kiedyś … w jakimś momencie … pomyślała…… I zaczęła myśleć…… Analizować…

I okazało się, że myśli inaczej niż ludzie wokół. Jej zasady nie znajdowały zastosowania. Inni myśleli odmiennie. Ulegli magii pozorów, świata kreowanego w wirtualnej rzeczywistości. Oszukiwali siebie i innych pokazując w mediach swoje życie. A ONA nie potrafiła tego zrozumieć. Nie przystawała do nowoczesnego świata. Nie umiała się sprzedać, pokazać.

Czy było jej z tym źle? NIE… bo ona cały czas myślała inaczej. Miała swoje reguły i zasady. I nadal twardo mówiła –  NIE. Nie będzie publikować zdjęć, dodawać postów i hasztagów. NIE, bo NIE. Czy cały świat chce wiedzieć co robi, co lubi? NIE …. nie chce…. Bo ich to nie interesuje, mogą dodać komentarz pod wpisem….  Liczba lajków nic nie zmieni……………………

I dziewczyna zrozumiała. Zna i pojmuje nową rzeczywistość, tą wirtualną, internetową.

Ale przecież nie musi jej akceptować. Znane jej osoby kreują swój świat wirtualnie… A ONA? tworzy własny świat, a może kosmos…. bardziej realny, namacalny. Utkany ze spotkań, rozmów, chwil z osobami… tymi realnymi, a nie wirtualnymi……….

Morał – banał –  życia uczysz się przez całe życie, ….. ale czy umiesz tą naukę wykorzystać? zastosować w realnym życiu? 

MESSAGE i już nie wiem, jaki numer, może kolejny

CZYSTOŚĆ UMYSŁU

Udało ci się nie myśleć? Mieć czysty umysł? Osiągnąć ten stan?…. Ja właśnie dzisiaj to poczułam….. zaskakujące,… bo jestem w tym miejscu często…. bardzo często… mimo wielu bodźców i wrażeń …udało się nie myśleć…. o tym, co trzeba zrobić, o tym, co mnie czeka, nie planować, nie marzyć, nie rozpamiętywać… po prostu nie myśleć.

Ja stale myśląca i planująca, nie myślałam …. Dla mnie samej to zaskakujące… Przecież zawsze tyle jest do zorganizowania, zaplanowania, wszędzie towarzyszą mi białe karteczki, na których zapisuję zadania do wykonania, najczęściej nie udaje się ich wszystkich zrealizować jednego dnia. Przepisuję je na kolejną karteczkę dedykowaną następnemu dniu. A po drodze wpada tyle jeszcze innych zadań, wyzwań, problemów – na kłopoty MC. A chciałoby się osiągnąć poziom kanapy, zalec i nie myśleć….

Wiesz, jakie to jest uczucie? Nie…… ty tego nie doznałeś, bo podobnie, jak ja jesteś w stałej aktywności…. doznajesz dynamiki życia… czy kiedyś spowolnisz?

Ale wracając do czystości umysłu…. dla mnie to było odkrycie – skupiłam się na prostych czynnościach, poprawne rozgarnianie wody rękoma i praca nóg ….. I wiesz prosta czynność, bo nie pływam wyczynowo, tylko dla przyjemności i kondycji… prosta czynność, ale jak skupiłam się na jej poprawnym wykonaniu to nagle okazało się, że to jest łatwe i przyjemne…. Ręce, nogi prosty, klarowny ruch. I wiesz, wtedy nawet woda nie stawia oporu, doskonale współgra z twoimi ruchami.

Ilość bodźców nas dotykająca każdego dnia, w kolejnych godzinach jest takim nadmiarem, że często zatracamy sens i istotę swoich działań. Rozmieniamy się na drobne… I często trudno jest skupić tą naszą rozproszoną energię…. może dlatego pracuję efektywnie w środku nocy – między 2 a 5? Wyciszona, pozbawiona maili, SMSów i rozmów, przesiewam mniej lub bardziej ważne informacje. A najczęściej jest to czas kreatywnego myślenia. Uwielbiam te minuty pomiędzy nocą a dniem, bo dla mnie to jeszcze wczorajszy dzień, ale właściwie to już następny dzień….. Ale paradoksalnie zawieszona między wczoraj, dzisiaj a jutrem działam efektywnie, kreatywnie….. Dla mnie też jest to od jakiegoś czasu zaskoczeniem.  A może to jest najlepsza pora – wyciszenia od miejskiego zgiełku, nowoczesnych udogodnień ? Zamykam temat lubię pracować o tej porze.

A resetu i czystości umysłu doznałam pływając… i przemierzając polskie plaże wieczorem…..wyciszenie i uspokojenie. Uwielbiam ten stan….. kolejne doznania, a w głowie powstają szkice, zarysy kolejnych projektów, tekstów…. myśli…………… proces w konstrukcji…

Miało być o czystości umysłu….. i nie wyszło, a raczej wyszło, że wyciszenie i oczyszczenie daje szansę na kreowanie nowych projektów. Tylko,  jak osiągnąć ten stan? Nie ma gotowej recepty, każdy z nas musi poszukać tego w sobie… Może delektowanie się wypijaną filiżanką kawy… po prostu będąc ze sobą  w zgodzie, odnajdywać ten stan wewnętrznej szczęśliwości, zaspokojenia..

A chyba najtrudniej zrozumieć i dogadać się z SOBĄ SAMYM.

ZEGAR

Mój czas ucieka … Martyna Jakubowicz 

takie małe zatrzymanie, zamyślenie… pojawia się najczęściej w tym czasie – przejścia Roku w Nowy Rok. Zmiana cyferek, na końcu… a teraz na początku. Zostawiam to, co było i czekam na to, co będzie. Oczekuję….  już coraz częściej nie. Mam swoje ulubione godziny. Pory dnia, a raczej środka nocy, według kilku znajomych mi osób. Momenty które uwielbiam…. wyciszenia, spokoju i twórczej pracy… doskonała pora na myślenie lub nie myślenie….

Coraz więcej zegarów w moim życiu… towarzyszą mi na co dzień. Zegarów tych realnych i tych wewnątrz. Rano muszę wstać, jak dzwoni budzik. Małe, poranne rytuały. Umówione spotkanie i wyznaczona godzina. Na cale szczęście w tym wypadku można się kilka minut spóźnić. Teraz zegary mam w każdym miejscu mojego mieszkania. Sypialnia – ten najmniejszy Muji (mała zakupowa głupotka z Paryża), ale widoczny, zaskakujące, bo towarzyszy przez większą część nocy. Próbuje przypomnieć, że czas już spać. Bo rano nie wstanę lub, że będzie trudno… obudzić się i wrócić do realnego świata. A ja polubiłam te godziny między 2 .00 a 5.00, to mój najlepszy czas, pojawiają się pomysły i nowe projekty, wysyłam maile. Temu najmniejszemu, białemu zegarkowi w sypialni towarzyszy zegar i budzik iPhone’a. On ma niezawodną pamięć i jeszcze budzi na mój ulubiony sposób. Poranna toaleta. Łazienka i kolejny zegar. Na niego nie zwracam uwagi. Mam najczęściej mało czasu. A przecież to był mój pierwszy zakupiony zegar – przywieziony z Mediolanu. Chyba trochę go zaniedbałam. Ten duży wiszący w kuchni lubi oszukiwać. Na marginesie dodam, że też pamiątka z podróży. Jest mocno intuicyjny. Szczególnie, jak dodałam mu serce. Kręci się i przekręca. Zerkam na niego, ale mu nie wierzę. Tak, jak nie wierzę w swój wewnętrzny zegar, kalendarz. Zegar i kalendarz mają podobnie odmierzają czas – zegar to sekundy, minuty, godziny szybko mijające, a kalendarz, to dni, tygodnie, miesiące. i wreszcie lata. Może upływają wolniej, ale schemat działania jest ten sam. Najlepiej pokazywał to dawny zegar – klepsydra – piasek przesypywał się z góry na dół. i czas mijał. Minuta po minucie, ziarenko po ziarenku… Słoneczny też oszukiwał.

Takie małe dygresje. Moje zegary….

I wreszcie ten nowy – betonowy budzik. jest piękny i doskonale pasuje do mojego mieszkania. Ale też pokazuje czas. I od tego nie można uciec. Ma przyjemny cykot, takie cyk—cyk.

A słuchając ulubionej Trójki nie muszę czekać na podany czas, znając ich harmonogram, wiem bez zapowiedzi – która jest godzina, jaki jest czas. A nawet dzień tygodnia. Do tego jeszcze czas wyświetlający się na górnym paseczku Mac’a…..  Czas ….. szybko mija, chciałabym ocalić chwile… Niektóre ocalę od zapomnienia. Zachowam. W swojej pamięci lub pamięci Mac’a. Zapiskach, notatkach, listach, zdjęciach. Do niektórych już nie wrócę, bo nie porozmawiam, nie spotkam się….

Minęły bezpowrotnie. Ich czas przeminął. Jak osoby….

OPOWIEŚĆ O CHŁOPAKU, KTORY CHCIAŁ, A WIECZNIE NIE MIAŁ CZASU….

  • Wiesz…dzisiaj nie opowiem o dziewczynie……
  • Dlaczego?…. Lubię o niej słuchać….
  • Opowiem o chłopaku….
  • Którego spotkała i zakochała się?
  • Może tak….
  • Zaczynaj, bo namieszałaś….

Był sobie CHŁOPAK, najczęściej uśmiechnięty chłopak. Zwykły, niczym się nie wyróżniający. Trudno byłoby go opisać, bo trzeba byłoby użyć zwykłych słów. Takich prostych, codziennych. Nie był wymarzonym księciem z bajki, rycerzem… Chociaż marzył, żeby nim być. Ale w jego czasach nikt nie poszukiwał rycerzy, tylko profesjonalistów realnie myślących. Jego droga do gwiazd sprowadziła go na ziemię. Uczył się normalnego świata, spotykał ludzi, różnych ludzi. Dobrych i złych. Doświadczał. Uczył się… Teraz powiedziałoby się, że poznawał życie. To realne, często różne od jego wyobrażeń. Chłopak miał marzenia, swoją wizję świata. Myślał, że swoją energią, uporem i chęciami zmieni świat. Bo obserwował, analizował i miał własny plan. Nie tylko na osobiste życie, ale na świat. Może miał zakodowane wewnątrz, że wykonuje misję? Chciał decydować, a nie tylko być pionkiem w grze. Grał zawsze o wysoką stawkę. Ryzykował i … zaskakujące zwyciężał. Często mylił się, ale szybko reagował i korygował swoje pomysły. To pozwałało mu pozostać w strefie sukcesu. Płynął na fali powodzenia. Uwierzył, że jest cudownym chłopcem. Myślał, że może wiele zrobić…….Ze to on podejmuje decyzje. Cały swój czas i energię poświęcał działaniu…. I nie miał czasu dla siebie.

  • I………?

Okazało się, że nie do końca jego wyobrażenia o sobie miały odbicie w realnym świecie. Spotkał dziewczynę …..

  • Tą naszą dziewczynę?

Nie wiem, może właśnie JĄ….., pozostańmy przy dziewczynie…..

Dziewczyna zauroczyła go…. a ONA nawet nie myślała o tym, żeby go uwieść… nie stosowała sztuczek, zaklęć … po prostu była sobą. Prostą dziewczyną. No może nie do końca prostą. Też miała swój świat, w którym żyła. Sobie była.  I też nie miała czasu, każda minutka z 24 godzin dnia była perfekcyjnie zorganizowana, zaplanowana. Nie było w tych minutach miejsca dla chłopaka.

i stało się …. dziewczyna zdominowała myśli chłopaka. Nie myślał już o kolejnych planach, zadaniach…. Myślał o Niej. Nieśmiało dawał jej znaki, posyłał uśmiech. Miał nadzieję, że odpowie. A ona nie zauważała. Nie myślała emocjonalnie tylko realnie. Nie odbierała impulsów.

Ale w końcu zaiskrzyło między nimi. Mimo chłodnej pory czuli się, jak wiosną. Romantycy spacerujący w świetle księżyca…

I nagle zimny prysznic. Albo twarda rzeczywistość. Musieli się rozstać. Oboje nie chcieli. Ale los tak zdecydował.

A teraz ponownie się spotkali….. Umówili…. coś drgnęło…… Ale on był uwikłany, zaangażowany w inne sytuacje, sprawy, zawodowe i oksobistę. Obiecywał, że zadzwoni, że się spotkają…. że chce ją wziąć za rękę, pocałować. Ale nadal nie miał czasu…

Morał – warto znaleźć chwilę czasu dla drugiej osoby, bo nie wiesz, czy ją jeszcze spotkasz. 

PS 

 takie małe znalezione – Leila Meacham – Plantacja Somerset

Jeśli dwoje ludzi zbytnio się od siebie oddali, mogą się już nigdy nie spotkać

 

GOTOWANIE, PROZA KUCHNI

W sumie nie lubię gotować. Do takiego wniosku doszłam już dawno. Nie lubię gotować i nie umiem gotować. Nie prowadzę tradycyjnego gospodarstwa domowego. Nie przygotowuję posiłków dla rodziny. Kiedyś próbowałam być wzorową Panią Domu i gotować obiady dla mężczyzny życia wracającego z pracy. Koszmar. A swoją kuchnię lubię, jest częścią mieszkania, łączy się naturalnie z jadalną. I paradoksalnie – lubię w niej przebywać, coś tam aranżować. Właściwie. Improwizować. Często zapraszam przyjaciół na kolacje tematyczne, wymyślam pretekst, poddaję temat i … zaczyna się. Moją miejscówkę polubili ludzie i psy.

Przyjaciele odnajdują się w kuchennej części. Dębowy stół skupia wokół siebie osoby lubiące ze sobą przebywać – prosta myśl – spotkać, pogadać i pośmiać. I posmakować, chociaż jedzenie jest tylko pretekstem. Od jakiegoś czasu wróciła tradycja tych kolacyjnych spotkań przeciągających się w nocną porę… w mojej kuchni.

Wracając do głównego tematu – NIE LUBIĘ GOTOWAĆ – ale lubię eksperymentować …. przygotować smaki…. smaczki to moja ulubiona fraza związana z gotowaniem. Bo ja nie nie gotuję, tylko doprawiam. Ktoś kiedyś powiedział – wiem, widziałem – ty nie gotujesz, nie próbujesz, tylko wąchasz, oceniasz na wygląd, zapach, improwizujesz w kuchni…

I chyba tak jest…. Sama modyfikuję przepisy znalezione na portalach kwestiasmaku, czy whiteplate….  Tworzę nowe wersję, charakterystyczne dla mnie, takie, które lubię…. I najczęściej nie pamiętam, jak to zrobiłam.

Moją kuchnię ktoś obcy mógłby nazwać ubogą. Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Bo nie używam zbyt wielu przypraw, soli, najczęściej gotuję, przygotowuję to, co lubię. Ale smaczki przeze mnie przyrządzone doprawione są czymś specjalnym… Takim drobiazgiem … można byłoby powiedzieć lubczykiem./który uwielbiam/….. Bo lubię przygotować coś dla przyjaciół, specjalnie im dedykowane danie. Małe i duże głupotki. Jak zupa cebulowa. Moja mała kuchenka daje radę. Parzenie, smażenie, gotowanie … i zapach, którego nie lubię, ale w wyobraźni już rysuje się obraz przyjaciół zajadających się zupą cebulową, z grzankami, z warstewką zapieczonego sera… Widok wart zapachu.

Złagodzony smak i rozkosz rozlewająca się wewnątrz. To na początek…..

Tak, dla tych momentów warto poświęcić trochę czasu w kuchni. Trochę więcej niż trochę….

Lubię, nie lubię…. Chyba jednak lubię…. Lubię ten moment wymyślania  idei kolacji, podziału zadań, a potem organizacji i przygotowania. Lubię gotować dla kogoś i w jakimś celu….

Może uda się wreszcie przygotować dla kogoś rano jajecznicę ….. i kawę.

MESSAGE – NOWOROCZNE POSTANOWIENIA /SPEŁNIENIA

no właśnie jaki numerek jej nadać – nową, czy starą 11, może 118?

MDK

Kolejny rok za nami. I czy masz jeden dzień, czy rok więcej, to nic, tego nie zmieni, że nasz czas zmienia się coraz szybciej… I nasz czas ucieka.  Żyjemy szybciej, chcielibyśmy może jeszcze szybciej, a może wolniej żyć, ale życie ma swoją ustaloną dla nas linię.

Wchodzimy w Nowy Rok  – życząc sobie HAPPY NEW YEAR. Zobaczymy za 12 miesięcy, co przyniósł Nowy 2018 Rok  … i czy życzenia się spełniły, najczęściej nie sprawdzają się w 100%. Masz swoje nowe postanowienia na ten Nowy Rok? Przygotowałeś listę zadań i planów do wykonania? Nie uwierzę, jak powiesz – NIE. Ty nie masz zaplanowanego 2018 roku? Listy spraw do zrobienia, załatwienia. Na pewno, jak większość, jak JA, masz jakieś plany – zawodowe i te mniej lub bardziej osobiste. Przecież lubisz zadania, planowanie i terminy. Może w tym terminarzu znajdą się minuty dla mnie.

Ja chyba swojej listy osobistej nie ułożę. Po prostu NIE, wiem, co powinnam zrobić, co obiecałam i co muszę zrealizować. Bez spisywania. Ale mam już nowy kalendarz mojej ulubionej, japońskiej marki MUJI. Minimalistyczna grafika, kwadraciki rozłożone na każdy dzień tych nowych 12 miesięcy. Na razie w większości puste. Pierwsze terminy już wpisane….  Wpisane na styczeń…..często zaplanowane nie przeze mnie…..

Zastanawiałeś się, jak często swoje plany podporządkowujemy innym planom? Sami już nie decydujemy o tym, co robimy. Uwikłani w różne zobowiązania podporządkowujemy swoje plany innym. I często zdarza się, że nie możemy czegoś zrealizować. Nasza wina, nieudolność? Nie po prostu zależymy od innych ludzi, ich decyzji.  A bywa tak, że chciałbyś zamknąć się w domu i nie wychodzić, nikogo nie spotykać. Zrobić coś szalonego, impulsywnie, wyjechać spontanicznie nad morze, pójść na spacer. Terminów musimy się trzymać, a co z postanowieniami? Będę…., nie będę…….Muszę zrobić …. Muszę, czy chcę? Mam kilka takich cichych postanowień, nie mówię o nich głośno, żeby nie zapeszyć. Taki przesąd.

I na koniec – modne są podsumowania mijającego roku – np. te NAJ -Możesz ułożyć własną listę – tych NAJ-,  nie mylić z laikami….najlepsze wspomnienie, najgorszy dzień, najlepiej zapamiętany dzień, najbardziej wkurzający moment…. może podpowiem, kiedyś wypełniałeś kwestionariusz b. osobisty,

MDK spróbuj wypełnić 

KWESTIONARIUSZ ZA MIJAJĄCY 2017 ROK, 

może będzie łatwiejszy niż PIT

1 – najlepszy dzień/wydarzenie ……………………………………………………….

2 – najważniejsza dla mnie osoba w minionym roku …………………………………….

3 – najbardziej oczekiwana wiadomość, która dotarła ……………………………..

4 – największy, wg subiektywnego wyboru, sukces …………………….

5 – najszczęśliwsza chwila, którą pamiętam, do której wracam, w myślach…………………….

6 –  NAJ- dla mnie najważniejsze…………………………………………..

II część

  • najbardziej chciałbym zapomnieć o ………………………………………………
  • najgorszy dzień 2017 roku ………………………………………………………..
  • największa porażka, zawód, czy zawiedzione nadzieje ………………………..
  • najbardziej zaskakująca wiadomość/telefon, coś co zmieniło Twoje plany ……………..………………………………………
  • nie spodziewałem się ………………………………………………………………………….
  • nie wiedziałem ………………………………………………………………………………….
  • nie myślałem …………………………………………………………………………………..
  • nie udało się…………………………………………………………………………………….

I co zrobiłem dla innych, bliskich i nie tylko tych najbliższych.

PS – Jak wypełnisz to wydrukuj i zachowaj tą kartkę, od czasu do czasu zaglądaj do niej. I unikaj pomyłek i błędów z ubiegłego roku. Takie moje życzenie noworoczne. Dla mnie też.