MDK
ten list nie będzie długi…… jest zimno…
ZIMNO/ CIEPŁO
MDK …coraz częściej marznę… taka pora… nie lubię zimy. Lubię czuć ciepło na zewnątrz i wewnątrz. Lubię ciepełko…Jestem dzieckiem słońca. Mam wrażenie, że działam na baterie słoneczne. Jak te moje lampy solarne. Pod wpływem energii słonecznej ładuję swoje akumulatory. I wtedy roznosi mnie chęć działania… mogę przenosić góry, porusza się z prędkością światła. Częściej się uśmiecham….. Lubię nagrzać, czy rozgrzać swoje ciało….. Temperatury 30+ st znoszę lepiej niż te w granicach 0 st…..
I paradoksalnie u mnie zimno. Zakładam kolejną warstwę, skarpety. Gorąca herbata z jeżyną i cytryną, szary kocyk na szarej kanapie Pomagają na chwilę… A w środku też zimno.
Poczułeś to kiedyś ???? Lodowaty powiew kontra słoneczne ciepło. Ja nie lubię zimna pod żadną postacią….Nawet jedzenie preferuję w co najmniej letniej temperaturze. Odrzuciłam ulubione lody, zmarzliny. Kocham letni czas, o tej porze roku hibernuję. Tak – potwierdzam to, powinnam, jak świstak… zawinęłam prezenty w złote, czy srebrne papierki i udałam się do swojej, prywatnej kryjówki, żeby zapaść w sen zimowy… Obudzić się 2 lutego i stwierdzić wychodzę, czy nie wychodzę.. …
Przeczekać ten buro-ponury okres w takim małym zawieszeniu. Tak byłoby najlepiej…. Dla mnie… bo nie dla świata zewnętrznego. On wymaga ode mnie aktywności niezależnie od pory roku. Myślenia i działania.
Zima może jest piękna, ale jak sama nazwa wskazuje jest zimna…..Taki jej chłodny urok. Wieje chłodem i mrozi zimnem…. Jej zaletą jest urok bieli…. I dla niektórych sporty zimowe. Tak …łyżwy też pokochałam ponownie za Twoją sprawą. Lodowe randki na łyżwach….Małe Love story/…. Jedyny ratunek – przeczekać do wiosny… Dni będą dłuższe…. Na razie …. zimno wszędzie. Na zewnątrz i wewnątrz. Zimne kaloryfery ……
I dopada mnie zimno wewnętrzne… Tego nie lubię najbardziej … Małe zlodowacenie, … oziębienie. Może taka terapia krioterapią pomaga zachować dobry wygląd? To jakiś plus. Nie byłam zwolenniczką zimnego chowu…. I surowego wychowania. Dorastając czułam ciepło rodzinnego ogniska… Górnolotnie mówiąc. Po prostu w domu rodzinnym było czuć to ciepło wewnętrzne i zewnętrzne.
A teraz odczuwam zimno. Dopada mnie chłód. Taki między ludźmi też. Mamy maleńką grupę wzajemnego wsparcia, która ociepla ten zimny czas. Spotykamy się na grzane wino. To mały pretekst, bo chodzi o ciepły kontakt… Ocieplenie stosunków…
W pracowni, w której uwielbiam przebywać porankami i wieczorami jest lodowato zimno… Poddaję się… i uciekam…. Z kanapy …. do łóżka.
Bo w sypialni jest cieplej… najcieplej……mimo braku ciepłego czynnika ludzkiego. Męskiego ciała, do którego można się przytulić. Obejmującego ramionami, który ogrzeje. I powie:
- Kocham Cię, kochasz mnie… przytul się …., bo znów marzniesz….. masz zimne stopy….I dłonie…..
Zimno na zewnątrz skutkuje u mnie wewnętrznym zimnem, zmrożeniem. Jak Kania dżdżu, tak ja czekam na słońce i ciepło…. Rozumiem już sens baśni o Królowej Lodu, Gerdzie, która chciała stopić lodowe serce Kaja… Ja podobnie się czuję. Jak Kai… I czekam….
Ale to zimno wewnętrzne, które mnie dopada to nie skutek panującej temperatury na zewnątrz.. Ochłodzenie. Wychłodzenie.
I tego nie lubię nie zależnie od pory roku.