OPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNIE, KTÓRA CZEKAŁA

  • Przypomniałem sobie o naszej dziewczynie, co u niej słychać?
  • A właśnie chciałam Ci o niej powiedzieć….
  • Tak? Masz nowe wiadomości?
  • Nowe nie nowe, ale zacznę…..
  • Czekam…

Ona też czekała. 

  • Nie rozumiem…..
  • Posłuchaj i nie przerywaj.

Nasza dziewczyna czekała. Ten stan towarzyszył jej od dawna, a właściwie już nie pamiętała od kiedy… Wydawało się jej, że zawsze czekała. W wigilię czekała na pierwszą gwiazdkę, bo wtedy Mikołaj przynosił prezenty, czekała, kiedy ktoś odbierze ją z przedszkola, czekała na przystanku, na mamę wracającą z pracy. Umiała sama zająć się sobą i wypełnić czas. Miała swój świat i swoje zabawki. Ale nie była typem samotnika, lubiła towarzystwo innych ludzi. Jej własny świat był tak, jak ona maleńki. A jej się wydawał ogromnie bezkresny. Kraina marzeń, w której wszystko mogło się zdarzyć, wymyślone obrazy, historie, które rzadko przeżywała w realnym świecie. Tu czuła się wolną, wiedziała co powiedzieć, jak odpowiedzieć. Dorastała, ale marzenia nadal jej towarzyszyły, teraz znalazła sposób na ich utrwalenie – spisywała je. I mogła do nich wracać… w dowolnym momencie. Zapiskami wypełniały się kolejne notesiki, szare zeszyciki i wreszcie wersja elektroniczna. Wirtualna rzeczywistość. Wierzyła, że kiedyś jej marzenia się spełnią, należy tylko poczekać. Bo w odpowiednim momencie spotka tego kogoś, przeżyje to coś. I nadal mimo upływu czasu czekała. Nie czekała na księcia z bajki, to nie jej scenariusz. Wiedziała, że coś ją zaskoczy, nagle się pojawi. Cierpliwie czekała. Nie siedziała na kanapie, nie wypatrywała z okna. Jej realne życie pochłaniało, angażowało czas i energię. Realizowała plany, zadania, miała pomysły, nie nudziła się. A wewnątrz, gdzieś dalej spychane przycupnęło czekanie, nieustannie jej towarzyszące. Nieraz zdarzało się, że wysuwało się do przodu. Dawało o sobie znać. I nasza dziewczyna zaczynała tęsknić i myśleć. Pojawiały się wątpliwości, czy rzeczywiście warto czekać. Troszeczkę się niecierpliwiła, bo wiedziała, że jej czas ucieka. Czuła ścisk w środku i mały niepokój. Bo jeśli czekanie nie miało przyszłości? I nic na nią nie czekało za kolejnym zakrętem?

I wtedy jej oczy smutniały, przygasała. Czekanie było pozbawione tej odrobiny optymizmu, jawiło się jako czarna dziura, ściana, za którą nic nie ma. I czuła się beznadziejnie. Traciła swoją energię.

Ale marzenia pobudzały ją do życia. Prostowała sylwetkę, uśmiech i … nie poddawała się. Życie toczyło się dalej, rzucała się w jego wartki nurt. I… cierpliwie czekała.

Morał – Czekanie bez nadziei jest beznadziejne. Ale jeśli jest w czekaniu jakaś iskierka to należy o nią dbać i rozniecać. 

i PROBLEMI

I nie dotyczy to mojej rodzinki Apple. I iPhone, i IPad, i Mac współdziałają, a dzięki wizycie i cudownym dłoniom  iKarola. 

Przyjęły nowego, w czarnej, matowej obudowie iPhone’a z otwartością i tolerancją (a sami są w srebrzystej wersji). Udostępnili dane i kontakty, muzykę, Karol dodał mu kilka nowych, przynajmniej dla mnie, 

umiejętności – aplikacji. Tak wyposażony jest niezwykle użyteczny i atrakcyjny. Może pozostali trochę 

zazdroszczą mu tej nowej stylizacji… Ale na razie pozostaną w klasycznej wersji. Nie zamierzam ich 

zmieniać. Nie muszą podążać za trendami i nowinkami, klasyczne piękno i funkcjonalność nie przemijają 

tak szybko jak sezonowe mody – patrz trencz Burberry, mała, czarna Chanel, koszulka polo Lacoste, Royce Rolls, krem Nivea. Sumując – z rodzinką (odpukać) wszystko układa się dobrze. 

I w czym jest w takim razie problem? 

Internet. Po raz kolejny jest z nim problem…. I dlaczego wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny? 

Nie działa. Z powodu upałów? Przegrzały się serwery? Zgrzały łącza? Nie uwierzę….W 21 wieku, przy możliwościach obecnej technologii? Nowoczesność nie dostosowana do współczesnego świata? 

I o co mi właściwie chodzi? O zasady. Firmy świadczące usługi internetowe nie prowadzą działalności charytatywnej, nie robią tego za darmo. Płacisz, więc oczekujesz w zamian jakości obsługi. Przynajmniej standardu. W dzisiejszych czasach internet jest powszechny, no może prawie, są jeszcze dziewicze miejsca, gdzie nie ma zasięgu, dostępu. WiFi? Korzystaj, gdzie chcesz. Znam osoby, które bez dostępu do WiFi nie wyobrażają sobie wypoczynku, spotkania, swojej egzystencji. Dla pokolenia urodzonego po 2000 roku dotkliwą karą jest embargo na smartfona. Brak dostępu do sieci i brak ładowarki. Dlatego młodzi ludzie noszą ze sobą power banki. Są wolni i niezależni. Dostęp do WiFi był kiedyś czymś wyjątkowym, a teraz…. jest standardem w oferowanych usługach. 

I ja przyzwyczaiłam się do sieci. Ułatwia. Kontakt ze światem i jest doskonałym narzędziem w pracy. Coraz częściej łapię się na tym, że korzystam z wyszukiwarek, aplikacji., przeglądam strony www, robię zakupy przez internet. Chociaż uwielbiam pójść do lokalnego sklepiku, na rynek – poczuć zapach i smak kupowanych produktów. Tradycjonalistka? Siła przyzwyczajenia? Nie …. po prostu przyjemność kontaktu, oglądania, żywej rozmowy ze sprzedawcą. 

I co mam zrobić z tym problemem? Poczekam cierpliwie na interwencję specjalisty. Mając w bonusie wolny czas pójdę na spacer, poleżę na trawie, poczytam książkę…. Podelektuję się chwilą swobody i lenistwa.

UPALNIE GORĄCO

W pewnej reklamie piękna Włoszka mówi: Antonio, fa caldo (jak gorąco). Tego lata możemy powtarzać za nią te słowa codziennie, co wieczór, co noc.

Nastało wyjątkowo upalne lato z temperaturami dobijającymi słupek rtęci do 30-34 st. C, w Polsce padł 

rekord  letniej temperatury 36,6 st. Prognostycy nie przewidywali takich upałów. Zastanawiające, iż wysokie temperatury dotknęły większość krajów. Skutek ocieplenia klimatu? Po prostu efekt cieplarniany.

Chłodna Skandynawia poznaje uroki ciepłego lata, przecież kraje te należą do Zjednoczonej Europy.

Jak na kontynencie jest gorąco, to u nich też może tak być. Nie będą zazdrościć. W równym podziale 

otrzymali swoją dużą dawkę ciepła. Anomalia temperatur odczuwalne są w Kanadzie i Japonii. 

Stary kontynent zmaga się nie tylko z falą uchodźców, ale teraz z falą tropikalnego powietrza napływającego z Afryki. Co skutkuje wyjątkowo wysokimi temperaturami na Południu, tak zawsze słonecznym i leniwym. 

I pożarami. W mojej ulubionej Lizbonie zanotowano temperatury 49 st. w ciągu dnia, a noce nie przynoszą wytchnienia przy 38 st. Gorąca fala jak lawa napływa. Żar tropików.

Czy to wynik działalności człowieka ekspansywnie ingerującego w środowisko naturalne, odwieczne prawa przyrody? Jego beztroski, niefrasobliwości i bezmyślności…. Natura buntuje się i daje ludzkości prztyczka w nos pokazując swoją siłę. Zbuntowała się. Czy to lato to wybryk natury, czy rzeczywiście taki stan będzie normą? 

 Igranie ze światłem słonecznym może różnie się skończyć. Nie można wpatrywać się w jego tarczę bez bólu oczu. I powstają powidoki. W rozgrzanym powietrzu przestrzeń ulega zniekształceniu, miraże i fatamorgany – obrazy, których w rzeczywistości nie ma. Powietrze lekko drżało. W dzień gorącego lata….. – Big Day.  Wystawiając się bezmyślnie na działanie promieni słonecznych można ulec poparzeniu, gorączce. 

Moda na opaleniznę skutkowała skonstruowaniem łóżek opalających i mnożeniem solariów. 

Mimo apeli lekarzy lubimy kąpiele słoneczne, niektórzy nawet w nadmiarze.

Energia słoneczna jest użyteczna i pożyteczna. Słońce to życie.

W starożytności czczono bóstwa Słońca.  

Narzekamy jak go nie ma, kiedy przychodzą długie noce i krótkie, ponure dni. Tęsknimy za jego ciepłem, mile smyrającymi ciało promieniami. Lubimy leciutko złotawą opaleniznę. A teraz narzekamy, iż słońca jest w nadmiarze. Temperatury za wysokie, duchota, powietrze stoi. 

A ja kocham słońce i uwielbiam ciepło. Naładowane słoneczną energią wewnętrzne baterie pozwalają na ożywioną działalność…. Aktywność.

I wreszcie udało mi się ususzyć pomidory w sierpniowym słońcu.

MESSAGE MDK – LETNIA

List z małym opóźnieniem, ale może z powodu temperatury na zewnątrz lub zatrzymania, zawieszenia….

PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA  – MAGICZNA GRANICA

Alicja w Krainie Czarów przechodziła tą magiczną granicę, za którą kryje się inny świat.

Czy tak też będzie jak przekraczasz graniczną datę? Datę urodzin? Szczególnie jak zmienia się nie cyfra z tyłu tylko z przodu. Bo znajdujesz się w innej kategorii. To jak wejście na kolejny stopień, poziom. Twoje pokolenie przechodzi na drugą stronę. Wielu z nas nie umie pogodzić się z tym faktem, nie akceptuje zmiany swojego wieku i zmian w wyglądzie. Czy to sposób na życie po przekroczeniu magicznej granicy – wieczne niezadowolenie, wspominanie przeszłości. Żal to rozdrapywanie przeszłości w przyszłości. 

A Ty zdajesz sobie sprawę, że coraz mniej rozumiesz zewnętrzny świat, coraz mniej pojmujesz słowa wypowiadane przez młodych….  Znajdujesz się po drugiej stronie lustra, które odbija świat, którego nie poznajesz, trochę jak w krzywym zwierciadle, zniekształcona rzeczywistość. Albo jakbyś stał za lustrzem weneckim. Spoglądasz na ludzi, obserwujesz ich, a oni cie nie widzą, nawet nie dostrzegają, stajesz się transparentny. Ludzie, których zachowań nie poznajesz. Myślałeś, że ich znasz. To już nie twoja piaskownica i nie twoje zabawki. Ktoś inny ją zajął i uważa, że ma pierwszeństwo, bo jemu wszystko się należy. A ty się usuwasz na bok…. Nie chcesz i nie zamierzasz rozpychać się łokciami. Ale nie o tym miało być … no może trochę o tym… Pokolenie Z urodzone na przełomie wieków to zupełnie inne istoty, z innej galaktyki, nie znające świata w biało-czarnym kolorze, bo ich obrazy są kolorowe, a nawet przekoloryzowane, życia bez internetu, smartfonów, power banków…. Komunikują się ze sobą przy użyciu Messengera, WhatsAppa.  . Istnieją na FB i Instagramie. Wyszukują wszystkiego – nawet partnera – za pomocą aplikacji, płacą telefonem, zamawiają przez telefon. A jak zabraknie WiFi to tragedia. Jeśli czytają to SMSy lub eBooki (zamiast czytać można je odsłuchiwać). Umieją grać w gry komputerowe, ale czy znają berka, zbijaka, gry planszowe? Chyba nie, ale może poznają kiedyś ich urok. 

 Tak, znalazłam się  po drugiej stronie lustra, ale podobnie jak Alicja, mam możliwość powrotu, może nie cofnę czasu, nie zmienię cyferki, ale mogę i chcę poznać ten nowy, napotkany świat. Spoglądam w lustro – nie jest tak źle, nawet bez medycyny estetycznej. Uczę się wielu rzeczy od początku, bo dla mnie to nowość, kolejne lekcje do odrobienia. Poznaję nieznane mi, wirtualne obszary. I przyznam, niektóre mnie zachwycają, do innych podchodzę z niedowierzaniem, próbuję…. Czytam papierowe gazety i książki, które mogę wziąć do ręki, powąchać papier. Lubię pójść na spacer i rozmawiać nie przy użyciu smartfona. I jeszcze dotknąć realnej osoby, a nie Avatara. Przymierzyć ubranie nie w wirtualnej przymierzalni. Posmakować polnych pomidorów w środku lata. Odczuwać za pomocą wszystkich zmysłów – wzroku, słuchu, dotyku, zapachu, smaku, w ten sposób poznawać. A nie tylko korzystać z oczu i uszu. 

MDK myślałam, że mój świat się kończy, ale postanowiłam zbudować go na nowo, używając nowych metod i  elementów. Jest może trochę inaczej, często trudniej, ale za to ciekawiej. I taka drobna rada – nie spoglądaj tylko do tyłu – spójrz przed siebie, a zobaczysz nowy horyzont.