BLACK FRIDAY – DLA MNIE CZARNY PIĄTEK

Współczesny świat oszalał. Konsumuje i przetwarza. A potem wypluwa. Czarny piątek, zaczynający się w czwartek, a kończący w niedzielę, to próba sprzedania wszystkiego, co zalega magazyny. To początek całej karuzeli zakupów. Za miesiąc święta.

Historia czarnego piątku ma swój początek w Stanach Zjednoczonych. W XIX w. ukochany prezydent Amerykanów ustanowił Święto Dziękczynieniaz ang. Thanksgiving Day – obchodzony w ostatni czwartek listopada. W tym dniu Amerykanie dziękują rodzinie, najbliższym, przyjaciołom za wszystko dobro i dobre, co spotkało ich w całym roku. Świętują. Mniej szczęścia mają indyki, które muszą trafić na świąteczne stoły – tradycyjna potrawa, jak u nas karp na wigilijnym stole. Szacuje się, że liczba spożytych indyków sięga 40 mln sztuk drobiu. Byłoby to małe/średnie państwo indycze, herbu czerwone korale, z nabzdyczonymi indorami i napuszonymi indyczkami.  Z tego całego towarzystwa tylko jeden indyk ma szczęście nie wylądować na stole. Urzędujący prezydent co roku ułaskawia jednego indyka, przedłuża mu życie na kolejny roku. W czwartek Amerykanie świętują – w sumie to taka próba generalna przed Bożym Narodzeniem.

Po czwartku następuje piątek, czarny piątek – BLACK FRIDAY. Szaleństwo zakupowe. Kolejna konsumpcyjna tradycja przyjęta od przyjaciół zza oceanu. Proponowane obniżki zachęcają do zakupów, bo dla handlowców zaczyna się „złoty czas”, podobno wg jakieś legendy czarny piątek to czas kiedy w księgach handlowych zapisywano tylko zyski, czarnym atramentem. Strat uż wtedy nie liczono, bo prawa i lewa strona rachunku były sobie nie równe. Bardzo różne. Chociaż wielu uważa, że – black friday – to dzień kiedy dochodzi do dantejskich scen w sklepach, a żądni zakupów klienci potrafią stratować w wyścigu do kas konkurencję. My teraz przejęliśmy tą tradycję, handlowcy chwytają się sprawdzonych scenariuszy, patentów. Promocje, zniżki, czarne okazje kuszą. Chcesz, czy nie to może jednak kupisz. Postoisz w kolejce, może dopchasz się do kasy. Czarny piątek to wstęp do świątecznego szaleństwa. Szaleństwa zakupowego, które dopiero się zaczyna. Tak będzie do świąt. Internet oszaleje, bo ludzie nauczyli się robić zakupy w sklepach wirtualnych, a kurierzy i firmy przesyłkowe mają swój złoto-czarny czas. A potem będą przeceny, obniżki…. Handel nie lubi mieć próżni. Wszystko na sprzedaż /reż. Andrzej Wajda/, Wszystko dla pań / Emil Zola – powieść o nowym kapitalizmie/.Sprzedać, kupić, pohandlować można.

I gdzieś w tym całym kupczeniu zapomnieliśmy o wigilii św.Andrzeja, św.Katarzyny… naszej tradycji i naszych obrządkach. Lanie wosku…. i wróżenie co kolejny rok przyniesie.

Doskonały pretekst do spotkania. Z przyjaciółmi, znajomymi, no niestety jeszcze nie udało się zaprosić sąsiada. Grzane wino, pieczone ziemniaki, proste smaki i towarzystwo przyjaciół.

I mój CZARNY PIĄTEK, ciemny tydzień ma szansę zyskać dobre zakończenie. W sobotę, która może przejdzie we wczesną niedzielę…..

MESSAGE 8

MDK – może tak zacznę

………………………….

NIE WIEM

MDK  nie wiem,

… BO NIE WIEM.. zawsze wiedziałam. A teraz NiE WIEM…  uwikłana w różne sytuacje, projekty, zależności. Chciałam takiej maleńkiej, na miarę możliwości wolności. Sama decyduję, co i kiedy robię. Ale teraz już wiem, że nie decyduję. Plątam się, wikłam w jakieś dziwne uzależnienia, relacje. Nawet nie partnerskie.

Jest mi z tym źle. Może powinnam zacząć tzw. „świąteczne porządki”? Wyprostować to wszystko, albo chociaż kilka spraw? Bo na razie są zadrą, która boli, uwiera. I kłuje. Wiem – wymaga to dużej dyscypliny i stanowczości, której teraz mi coraz częściej brakuje…. Nie mogę odnaleźć w sobie tej energii przewodniczącej klasy, harcerki, która przenosiła góry. wtedy wszystko było łatwe i proste… Wszystko było możliwe..

I takie zachwycające. Młodzieńcze zauroczenie i wiara, że wszystko się uda. Organizacja – to był mój atut, mogłam zrealizować wszystkie, dostępne w realnym świecie pomysły.  Wycieczka w Beskidy, studniówka, wypad z obozu na Jarmark Dominikański, czy kolonie zuchowe… Wszystko się udawało. A nie było telefonów komórkowych i internetu. Zawsze dostawałam laurki. A potem inne realia…Praca, Dorosłe życie. Ludzie….

Gdzie w tym wszystkim zatraciłam się JA? NIE WIEM. Coraz mniej MNIE we mnie, to tak  parafrazując kwestię wypowiedzianą przez Mieczysława Czechowicza – 100% cukru w cukrze (refleksja – z jakiego to filmu było? Podpowiedź – główną rolę damsko-męską grał Wojciech Pokora, dla którego ten film był przekleństwem)  … mogę to zrozumieć, bo który mężczyzna w tych czasach depilował łydki.

I dalej NIE WIEM… błądzę, szukam, próbuję…. ale jak każdy z nas potrzebuję akceptacji, pogłaskania po głowie, uścisku ręki – JESTEŚ WIELKA – UDAŁO SIĘ.

Wiesz, że to, co robisz robisz dobrze. I nie tylko dla laurek. Bo ciągle masz wiarę, że dobro to dobro, a zło to zło. To takie proste, a jednak nie. Teraz białe nie jest białym, a czarne nie jest czarnym. Buduje się nowa rzeczywistość, w której nie mogę znaleźć miejsca dla siebie. A może nawet nie dla siebie, rzeczywistość, na którą się nie zgadzam