4.00 NAD RANEM

A dokładnie według czasu środkowoeuropejskiego 3.33, taki mój czas, czas na przemyślenia i poukładanie. Lubię trójki, 33×3, a jeszcze bardziej lubię Trójkę, z jej znakomitymi osobowościami i audycjami. Mój rytm dnia, tygodnia podporządkowany jest Trójce, nawet moja suczka lubi melodykę tej stacji, co prawda zasypia przy niej, ale dodaję to do plusów. Wychowałam się słuchając tej stacji – do dzisiaj pamiętam 60 minut na godzinę i kultową już dzisiaj Listę Przebojów. I tak zaczynam tydzień – Poniedziałek Marek Niedźwiecki, a o 22.00 Wojciech Mann i Maniak po ciemku, teraz dołączyłam do swojego gwiazdozbioru poniedziałkowy Aksamit, wtorek wyczekiwany Wojciech Mann w duecie z Anną Gacek, środa Piotr Kaczkowski, czwartek Marek Niedźwiecki, a piątek perełka – od 6.00 Wojciech Mann, potem Marek Niedzwiecki/Piotr Baron wymiennie, dalej  o 16.00 Kuba Strzeczkowski, Lista Przebojów o 19.00, jak za dawnych lat, chociaż wtedy słuchaliśmy jej w sobotę. Sobota Marek Niedzwiecki, niedziela powrót Wojciecha Manna, dalej Sjesta prowadzona w przyjemnie leniwym rytmie przez Marcina  Kydryńskiego i wieczorny Mini Max. Co tydzień głosowanie, i jeszcze specjalne wydania Topów, tych nie do noszenia. Moje życie toczy się w rytm Trójki.

Ale 4 nad ranem to ,inny czas – czas na zapiski i planowanie, projektowanie. Kreatywna pora. Słucham polecanej muzyki, nowych wykonawców poznanych dzięki Trójce. Wtedy powstają najlepsze pomysły, koncepcje. Może jednak należę do rodziny skowronków, a nie sów. No właśnie kiedy budzi się skowronek? Wiedziałby to tylko doktor Kruszewicz. Według przekazów historycznych Leonardo da Vinci pracował w rytmie amplitudy – kilka godzin pracy kreatywnej, odpoczynek, sen i znów praca. To pozwoliło stworzyć mu niezapomniane dzieła i wymyślić kilka wynalazków. Ja może nie odkrywam Ameryki, ale próbuję zaprojektować naszą rzeczywistość. Coś mile zaskakującego, coś dla naszej przyjemności. A coś z podjętych zadań. Dlatego przy łóżku znajduje się stosik karteczek, czarny pisak, a obok w łóżku leży srebrzysty Mac, reagujący na moje pomysły aktywnym ekranem i intuicyjną klawiaturą. To taka pora na granicy nocy i poranka, noc powoli przemija, a już aktywnie budzi się dzień. Szczególnie wiosną. Bo zimą życie leniwie rozpoczyna dzień. Zapomniałam, że znajomi o tej porze powoli budzą się, za chwilę idą do pracy, a ja wysyłam im maile, SMSy  Kilka znajomych/ulubionych osób już przyzwyczaiło się, że piszę w nocy lub nad ranem, każdy inaczej odbiera tą porę. A przede mną jeszcze kilkadziesiąt minut spokojnego poranka. Bez telefonów, maili.

To początek dnia, czy koniec nocy?

Od kilku dni budzę się regularnie 4.30, no może 4.33. Zawsze była to moja ulubiona godzina. Teraz może trochę zabarwiona innymi emocjami. Może bardziej mroczna. Z mojej ukochanej Trójki i z mojego życia odchodzą ważne osoby, niektóre na stałe przenoszą się w inny wymiar.

Czy nadal lubię tą godzinę? Chyba tak … przypomina. I może to taka metafizyczna rozmowa? Bo w ciągu dnia już nie porozmawiamy.