DOMOFONY I PROSTE KOMUNIKATY

Pomyliłam się, rzeczywiście mogę przyznać się do błędu, nie wiedząc, iż go popełniłam. Wydawało mi się, że jestem komunikatywna, mówię prosto, czytam ze zrozumieniem treści, piszę jasno. Myliłam się. Sprawa rozbiła się o domofon. Nowa ustawa utrudniająca codzienne funkcjonowanie wymusiła ponowną aktualizację kodów domofonów, a ktoś zlecił ich wymianę. Utajnienie nazwisk. I zaczęło się … Drzwi wejściowe mogę otworzyć tylko kluczem…. Ktoś, dla mnie PAN Nieznany, umieścił komunikat, jak można ustalić nowy kod. Nawet podał numer telefonu do kontaktu. Tylko …. kontaktu nie ma. Numer, a raczej człowiek nie odpowiada. Niby prosta sprawa. Ja dzwonię – on nie odbiera. Można odpuścić. Ale dlaczego? W efekcie końcowym płacimy za to. Za to, że ktoś zmienił domofony. Dochodzi jeszcze mój czas poświęcony na próbę kontaktu. Na marginesie dodam, iż nowe urządzenie działa gorzej. Nie powinnam się dziwić….. nowe technologie? = tania elektronika. Zawodna. Narzekam? Wymagam? Dzwonię. Za chwilę będzie ze mną, jak w filmach Barei – klientów awanturujących się nie obsługujemy. Ale u mnie chyba to wpisane w geny… moja matka chrzestna jako jedyna z bloku reaguje jak tzw. Limanka / kibice urządzają imprezy przed jej oknami o pierwszej w nocy, dzwoni na Policję i chyba już ją rozpoznają i … nie reagują skutecznie.

Pomijając tą dygresję. Po prostu chciałam mieć dostęp do swojego domu z poziomu klucza i domofonu. 

Atmosferę niezadowolenia podgrzała awaria prądu. I klucze zostawione w mieszkaniu. Jak mam się dostać do siebie? Wybawił mnie sąsiad, wychodził …. Przejęłam otwarte drzwi. Na 11 piętro wchodziłyśmy a piedi. 

Uścielając – ja wchodziłam pieszo, a moja sunia nie, musiałam ją wnieść. Doceniłam zalety tego wysiłku – działa lepiej niż siłownia, pracują nogi, pośladki i ramiona. Poprawia się kondycja.

Zdyscyplinowałam się. MUSZĘ TO ZAŁATWIĆ. W końcu to tylko usługa i sam prosił o kontakt. W dobie nowoczesnych metod komunikacji wysłałam SMS. Szybko otrzymałam informację zwrotną, o 7.30. Odpowiedziałam zgodnie z wysłaną instrukcją. No coż, zgadzam się, iż napisałam tytułem numer mieszkania 341a, a nie 341A. Małe a, a duże A robi różnicę….  Kod dostępu nadal nie działał. Odpuścić? Nie, nie poddam się, zawalczyłam. I…. I poległam….. Wymiana SMSów  – to taka wirtualna dyskusja, tylko bez kontaktu z fizycznie istniejącą osobą. Dowiedziałam się, że jestem ćwierćinteligentką. Napisałam błędnie numer mieszkania… Cyfry się zgadzały… tylko ta literka… A i a…. Różnica? Dla mnie, pedantycznej szczególary powinna być zauważalna. Z małej, czy dużej litery to i tak numer mieszkania zostaje taki sam. Okazało się, że NIE.. Mija kolejny dzień, sprawa nie załatwiona.

Reasumując – mój kod wrócił do mnie. Tylko nowy domofon działa/nie działa. 

I tak sobie myślę – po, co utrudniać? Prosta informacja i czytelna odpowiedź. Moja nie była klarownie napisana. A wydawało mi się, że współczesne życie ogranicza się do prostych komunikatów wysyłanych za pomocą nowoczesnych aplikacji  Messenger, Whatsapp, czy już przestarzałym SMSem. 

Moi znajomi uważają, że mówię półsłówkam, swoim tajemnym językiem. To, co pomyśli głowa nie zawsze zostanie wypowiedziane. I nie chodzi o to, że myślę jedno, a mówię drugie. Moje myśli często zostają w głowie, a wydaje się, że ujrzały światło dzienne i zostały wypowiedziane. Ale znalazłam na to sposób. Jak nie zdążę powiedzieć to zapisuję to, co chciałam powiedzieć. Ale czy ktoś jeszcze chce czytać teksty? Łatwiej odsłuchać i nagrać informację głosową. A ja lubię pisać… wysyłać kartki z podróży. Dodam, że ręcznie pisane. Dla mnie nadal słowo wypowiedziane, czy napisane ma znaczenie.