OPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNIE, KTÓRA MARZŁA

  • Czy to taka zimowa opowieść…?
  • Nie… dlaczego tak myślisz?
  • Taka pora roku…
  • Ale ona marzła wewnątrz i na zewnątrz…
  • To była Lodową Dziewczyną 
  • Tak można powiedzieć 

Była sobie Dziewczyna…. I tu mam mały dylemat… Chyba to ta znana nam dziewczyna…. Ale mam wrażenie, że jakoś nieznana. A może nie poznaliśmy Jej…. Wydawała się trochę inną osobą. Może to ta pora roku? A może ludzie i zdarzenia? Tak na Nią wpływały? Tak, nasza dziewczyna wolała tą cieplejszą porę roku…… Nawet tą bardziej gorącą. Uwielbiała Słońce. Wtedy odżywała, ładowała baterie energią słoneczną i działała. Miała nowe pomysły i projekty. Realizowała je z siłą wulkanu. Tornada.  W tym czasie Jej chciało się. A w tej zimnej porze popadała w depresję….. Nie cierpiała zimna. To na zewnątrz jeszcze jakoś znosiła. To w mieszkaniu też udawało się oswoić. To była kwestia warstw zakładanych na siebie. Można było się przystosować. W końcu ludzie żyją w niesprzyjających warunkach, temperaturach poniżej 40st. I nawet więcej. Dają radę. Zimno zewnętrzne jest do opanowania. Można je lubić lub nie tolerować. Ale podobno kriokomory doskonale wpływają na kondycję i wygląd….. Sportowcy często korzystają z takich zabiegów…. Tym sobie tłumaczyła zimno na zewnątrz. Angielki latają zimą z odkrytymi nogami i mają w mieszkaniach chłodno, długo zachowują młody wygląd…. Zimny chów, a raczej wychowanie też uodparnia. To zimno udało się naszej dziewczynie zrozumieć i zaadoptować się do niego. Chociaż z niecierpliwością czekała na tą cieplejszą porę. Gdyby mogła to zimną porą hibernowałaby, i ją przespała. I tak często się zdarzało. Okryta warstwami zasypiała, wyczekiwała momentu, kiedy będzie Jej trochę cieplej.

Ale dopadło Ją zimno wewnętrzne. Takie od środka. Trochę, jak w baśni o Królowej Śniegu….

Tego wewnętrznego zimna nie potrafiła okiełznać, opanować. Często to ludzie na zewnątrz dawali powody do Jej lodowacenia. Traciła swój słoneczny optymizm, wiarę i zaufanie. Wewnętrzne zimno jej dokuczało bardziej niż to na zewnątrz. Nie rozumiała chłodnych uczuć, kontaktów, zimnego wyrachowania. Może niektórym było tak lepiej. Kawałek lodu zamiast gorącego serca. I coraz częściej dopadało ją zimno wewnętrzne. Powinna się już uodpornić i też zakładać warstwy…. Tak, jak cebula…. przystosować się…. A ona nie potrafiła.

I cały czas miała nadzieję, że pojawi się ktoś, kto ogrzeje nie tylko zmarznięte dłonie i stopy, ale zziębnięte serce. Można jak Dziewczynka z Zapałkami próbować się ogrzać….

Wtedy przydaje się ktoś kto ogrzeje, rozgrzeje. Kaj miał szczęście, bo była Gerda. A nasza dziewczyna?

Może też będzie miała szczęście i spotka kogoś, kto da jej trochę ciepła. Przeczekają do tej cieplejszej pory. I wtedy dziewczyna rozwinie swoje talenty….. A może nawet tą zimną porą, mając kogoś ciepłego koło siebie, kruszącego lód wewnętrzny odżyje?

Morał – każde zimno można pokonać, albo  warstwami, albo z KIMŚ