MESSAGE 7 – ZWĄTPIENIE

Miało być o nowej literce, moim alfabecie życia…. a na razie dopadło mnie zwątpienie, i marazm……pewnego dnia zauważyłam kątem oka okładkę tej  książki – zamówiłam…

Mój ulubiony pisarz Jonathan Carroll opublikował swoje krótkie teksty – taki był mój pomysł, tak ja planowałam….zatytuLowane Kolacja u wrony…..  podcina mi skrzydła… ta wrona, te teksty..….. esencja słowa…. co można poczuć czytając takie zdanie – chwile zamrożone w bursztynie ……dużo jeszcze muszę się nauczyć … zgubiła mnie pycha, że moje słowa tak ładnie się układają…….może … czytam …. zachwyt i ……..dopada mnie i zwątpienie

A zawracając na właściwą drogę… taka była myśl przewodnia – literka Z, a potem zbłądziłam….. Nie, nie chcę teraz literki Z … to koniec alfabetu… Z jak zwątpienie, zmartwienie, zgryzota …. zgrzyt…. nie, nie zgadzam się na literkę Z. bo to też ZAKOŃCZENIE. i jeszcze te jej krewne Ż i Ź….. żal i ździra…… nie polubiłam tej literki . Jej rysunku, takiego zygzaka…… jak żmija ….Niby dynamicznie zadziorna, zawadiacka, ale coś w niej jest, że zadrażnia……Z jak Zorro… może ta pamięć przeszłości…. ale czuło się niepokój jak Zorro wycinał na ekranie swój znak.

i co mam zrobić z tym Z?  Zwątpienie….

no może jest jeszcze  ZDZIWIENIE, I ZADZIWIENIE – zdziwienie jest proste, na chwilę, wydęcie warg, uniesienie brwi, zapominamy o nim szybko… a to drugie … jest inne…. emocjonalne i esencjonalne – opisane byłoby otwarciem oczu i ust, zatrzymaniem, zadumaniem, zamyśleniem –  cały czas coś nas zadziwia… zdumiewa i zaskakuje… znienacka… próbuję zrozumieć tą literkę… chyba się nie zaprzyjaźnimy…i zaskakujące –  jest też to Z w innych emocjach

ZAUROCZENIE  i ZAKOCHANIE….

czyżby Z było tak zmysłowe i opisywało te zniewalające stany zamroczenia? No tak zapomniałam – Z to zmysły, które ostatnio zwielokrotnione zwariowały,  zwłaszcza u mnie.

i na zakończenie

Z to

ZATRZYMANIE  i ZASTANOWIENIE, ZAMYŚLENIE – nie muszą iść w parze… związać się ze sobą. I tak zastanawiam się …  dlaczego ona jest tak różna.. tak emocjonalnie różna? Co w niej jest zdumiewającego i zastanawiającego? Nie umiem jej zrozumieć… Niby taka prosta, 3 kreski i już jest. A chciałabym zrealizować taki mały scenariusz z tą literką w tle:

ZASKOCZENIE

ZAINTERESOWANIE

ZAUROCZENIE

ZAKOCHANIE

ZAUFANIE tej drugiej osobie

ZREALIZOWANIE SWOICH MARZEŃ różnych

i ZASPOKOJENIE

NO CÓŻ może jej nie polubiłam, ale podobnie jak M i P jest w moim życiu… może mniej obecna… a może częściej dopadają mnie zwątpienie i zmartwienie. I tego nie lubię najbardziej – ZAŁATWIANIE SPRAW – z naciskiem Załatw tą sprawę. Nie zadrażniam tego tematu…

Może ZASNĘ dzisiaj znów o zaskakującej porze, kiedy inni zaczynają swój dzień.

Życzę dobrej nocy lub dobrego dnia, w zależności, jak zaczynasz dzień…………

PS – Z jak ZDROWIE…. Tato mam takie maleńkie życzenie, że wrócisz do zdrowia……

OPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNIE, KTORA MARZYŁA…..  INACZEJ MYŚLAŁA, ALE NIE MYŚLAŁA………. 

MDK … spóźniłam się…. bajka miała być opowiedziana w sobotni wieczór…… a zastała nas noc.

Była sobie dziewczyna. I na tym można byłoby zakończyć. Po prostu była. Może inaczej….  inaczej zacząć. Była dziewczyna, która sama pisała scenariusz swojego życia. Tak myślała i przez chwilę miała pewność, że tak jest. Był doskonale wymyślony….zaplanowany……………………

Pracowała, podróżowała. Nie miała balastu. Stałego miejsca. Przywiązania. Niepotrzebnych przedmiotów. Żyła w pociągach, samolotach, hotelach, obcych miastach……Wracała do rodzinnego domu, tam była jej ostoja, ładowała akumulatory i pozytywne myślenie. I było jej z tym dobrze………… I … no właśnie pojawia się maleńkie zwątpienie……….. czy naprawdę było jej z tym dobrze? Tak …. bo nie znała innej wersji, scenariusza.

I zaczęło się….. Rozważna i może troszeczkę  romantyczna…. Tak o sobie myślała. Z naciskiem na rozważna. I pojawił się ktoś, kto pokazał jej, że można kochać. Po prostu kochać kogoś… Drugą osobę, tak po prostu pójść na spacer, trzymać się za ręce, całować w świetle księżyca. I ta rozważna zapomniała, że jest rozsądnie myśląca. Uległa magii romantyzmu. Nastrojowej fascynacji. Był jej kumplem i kochankiem….

A przecież wcześniej zapomniała, że świat składa się 2 części, tej realnej i tej nierealnej. Stąpała twardo po ziemi, a teraz czasami była Księżycową Panienką….. żyjącą w wymyślonym świecie.

On umiejętnie do niej trafiał…… Tak …. zachowywała się ponownie, jak ta dziewczyna mająca 17-18 lat, po raz pierwszy tak zakochana.  Umiał …… umiał ją wykochać. Pisała do niego listy …. a on rysował dla niej serduszka na karteczkach

Lubiła te minuty kradzione, razem spędzone………wspólną jazdę samochodem i to spojrzenie rzucane na prawo. i tą dłoń ……………….niespodziewanie znajdująca się na twarzy, udzie… wszystko było tak blisko i bliskie….

Mała, duża magia. Piękna historia …… mimo listopadowej aury. Skrywali swoje uczucie w ciemnościach nocy, w windzie, w kradzionych, łapanych  chwilach….

I nie było happy end……jak to zwykle w bajkach bywa.

Rozstali się ….chociaż nie chcieli …… musieli…….zostały wspomnienia i tęsknota.

I pojawił się ON, książę w aurze słońca………… Oszukiwała się pilnowała, … ale znów uległa magii, romantyzmowi. Przypadkowy/nieprzypadkowy dotyk ręki, spojrzenie i  pierwszy pocałunek, … kolejny raz, jak nastolatka uległa, wiedziała, że nie powinna, myślała ……………. nie myślała, poddała się  temu czarowi. Pocałunkom, pisanym słowom…. tęsknocie……

A on dał się oczarować aurze miłości?… teraz trudno to stwierdzić….  Raczej imponowała mu jej wiedza, umiejętności…………. ale starał się…………….….. próbował…… Nie wyszło.

2 związki emocjonalnie różne…..inne osoby i inne życie…………….. i w obu przypadkach mogła mowić, że to miłości jej życia.  Dwie połówki jabłka… doskonale do siebie pasujące….

Myślała, że już się nauczyła. Ale do 3 rzazy …..

I teraz o tym ponownie zamarzyła….. Niepoprawna romantyczka…..  chciałaby ponownie to przeżyć …. Uniesienie, euforię…. radość…. nawet jak potem otworzy oczy i zobaczy rzeczywisty świat. To chciałaby jeszcze raz to przeżyć, realnie……………… a nie w wymyślonej sferze swojej rzeczywistości…….

2 nieopisane, ale spisane  historie. Czy napisze tą 3?  Ze szczęśliwym zakończeniem? Nadal marzy i myśli niepoprawnie, albo nierozważnie. Rozważna romantyczka całe życie wierzy i ma nadzieję. Bo każdy dzień może przynieść jej coś nowego. Może jutro spotka swojego księcia? Przeżyje historię swojego życia? Do 3 razy sztuka……

Morał – marzenia są piękne i powinny nam towarzyszyć… a gdzie realny świat? Czy niektóre marzenia nie mogłyby się spełnić? 

CYFERKI, LITERKI PROSTE ZNAKI

 

Obojętne czy jest 8.13, czy 3.33…… często o tej porze nie śpię….. Nawet w ulubionym iPhone mam tak ustawiony budzik – na 8.13….. Cyferki

13 lubię ….. kojarzy się przyjemnie…. urodzona 13 lipca…. no może nie o 13.00, a o 12.00, w samo południe. Cyferki są proste i czytelne. Łatwy do zrozumienia komunikat. 1 to jeden, a 2 to dwa…. 2 i 2  powinno równać się  cztery. Mnożone, dodawane i dzielone, ale wynik jest do przewidzenia. Tak cyferki to proste znaki. Szczęśliwa 6 oznacza trafienie w LOTTO.

A literki?

Literki mają swoją osobowość, charakter. Nawet się nad tym nie zastanawiamy

A jest w rozkroku, sama nie wie co zrobić, myśli Alternatywnie.

B ma dwa Brzuszki….

C się wycofuje, a D ma jeden Duży brzuch. Dopełniający się.

E, F i G pominę mają różnie ustawione poprzeczki.

H to taki łącznik, jak połączone ręce. I jest fit – najszczuplejsza z liter. I jest cool.

K – spotkanie i rozejście w różne strony, jak doszliśmy do punktu Krytycznego.

L – prosta konstrukcja, poruszanie się po ustalonych trasach, w prawo lub w LEWO.

M – to wzloty i upadki, stan euforii, Miłości i …… pikowania w dół, załamania, niepewności.

N – to wchodzenie i schodzenie w dół, bo NIE udało się i znów w górę, bo jest Nadzieja. A może Niepewność czy podniosę się………..

O – ooo……. O to figura, pełna, okrągła, pępek świata. Zadufana w sobie, egoistyczna literka. Składa się z samych zachwytów i ochów.

P – pomyliło Proporcji i dlatego powstało R. Dla Równowagi.

S – wygina się i przegina. Mało Stabilna… nie wiadomo, w którą stronę przegnie.

T – to mocna litera, jak kulturysta dumnie pręży bicepsy. Twardy gość.

U – no właśnie upsss… to chyba dołek, mała depresja, a może Uspokojenie? W – to odbicie lustrzane M tylko w odwrotnej kolejności. Tam było pod górę i w dół. a przy W jest stan zadowolenia i powolny upadek, osiągnięcie dna, podnoszenie i ponowny upadek. A jednak jest nadzieja i Wspinanie w górę…. trochę jak Syzyf.

Y – ramiona wyciągnięte w gorę – oznaka radości, czy dramatyczny gest? Każdy spojrzy na to inaczej.

i ostatnia –  Z – zgrzyt, zgryzota i zwątpienie. Niby idzie prosto do przodu, potem nagły zwrot i całkowita zmiana kierunku. I zaskakująco wraca do gry, zabawy, Znów idzie do przodu.

Tak mam z literkami. A cyferki? mam kilka ulubionych. Mogą występować w  dowolnych kombinacjach i oznaczają zupełnie coś innego. Tak jak 8 i 3. Niby podobne, a różne.

8 z 3 mogą się pomylić – ta ma 4 brzuszki i zaokrąglenia z obu stron. A tamta tylko brzuszek piwny i nawis nad nim…..no właśnie … 8 byłaby kobietą …. a 3 mężczyzną… Nie myślałam tak o cyferkach… mają płeć? To tylko znaki, ale prowokują do myślenia ………

A 0 jest zawsze ZEREM … obojętnie jakiej jest płci.

MESSAGE 6 – SAMOTNOŚĆ

PODTYTUŁ -ŻYCIE SINGLA

MDK ty też miałeś taki czas…… życie w pojedynkę.

Ja w urzędach podaję – stan cywilny – wolna. Wolna, czyli niezamężna prostują urzędnicy, gorzej brzmi – panna. DAwniej byłoby już stara panna. Moja babcia, jeszcze jak miałam trochę ponad dwudziestkę mówił, że jestem po pierwszej przecenie. W jej świecie już powinnam założyć rodzinę i mieć co najmniej dwójkę dzieci, no może dom i samochód, złoty pierścionek, a w szafie futro. No coż, nie spełniłam oczekiwań babci. Wolna i samotna. Z wyboru. I bez pierścionka ze złota, nie mówiąc o futrze.

Większość z nas  podejmuje jakieś życiowe decyzje. Niektórzy wybierają status bezdomnego – nie mają stałego adresu zamieszkania, konta w banku, rat do płacenia, żyją chwilą. Niektórzy z nich inspirują. Jakiś czas temu modny był styl – homeless chic. Ich wygląd i ubiór inspirowały projektantów – Książę żebraków z Chin, czy Slavik z Ukrainy. Modny menel – Kamila Pawelskiego osiągnął sukces. Ale to tylko stylizacje, a nie wybór. Z konieczności lub świadomości. Ale to już zupełnie inny wątek.   

Moja decyzje od początku była sprecyzowana. Nie zakładam rodziny, nie chcę mieć dzieci. Balastu i codziennej rutyny. Tzw. prozy życia. Nie, bo chcę sama decydować co i kiedy robię, nie organizując życia członkom rodziny, sama mogę zaplanować swoje dni. Robić to, co chcę i jak chcę. No właśnie – singielka w małym/wielkim mieście.

I taka mała refleksja

Sting śpiewał o „Message in A Bottle”, słowa doskonale pasują do mojego, obecnego stanu słowa, które stały się inspiracją do listów napisanych /niewysłanych do MDK. Ale czy chcę, żeby ktoś mnie uratował… ?

Another lonely day

With no one here but me

More loneliness

Than any man could bear

w dowolnym tłumaczeniu – kolejny samotny dzień

z samym sobą

więcej samotności

niż ktokolwiek mógłby znieść

No właśnie, czy listy umieszczane w butelkach trafiały do adresatów? Nowe wirtualne wiadomości mają więcej szans, żywioły natury ich raczej nie dotyczą. Może brak prądu i dostępu do sieci jest problemem.

A ja polubiłam swoją samotność. Niezależność. Lubię być sama ze sobą, wsłuchać się w siebie. Nie pytasz, nie dyskutujesz z tą drugą osobą. Nie denerwujesz się. Sama podejmujesz decyzje. Nie zawsze udane? Trudno. przecież nie możesz ich z kimś skonsultować. To ty decydujesz. Czy tak jest łatwiej? Nie wiem… Trudniej? Może łatwiej, bo nie czekasz na decyzję partnera, na odpowiedź. Nie sprzątasz skarpetek i nie gotujesz obiadków. Nie masz awantur o niezałatwione sprawy i wyrzucone śmieci.

Z jednej strony MDK to bardzo wygodne…………. Egoistyczne. Ale jakże przyjemne. Tylko czasami … , szczególnie w tak szarym, zimnym czasie -pojawia się tęsknota. Taka mała….chciałoby się przytulić do ciepłego ciała. Poczuć drugiego człowieka. Schronienie. Zaufanie. Przyjemny dotyk. Palce, dłonie przesuwające się po ciele … Wolniutko. Leciutki pocałunek. I wyszeptane słowa:

– Dobrze, że jesteś…. Dziękuję………. Merci…………..

Podarowane/dane ciepło wraca podwójną energią. Taką mam nadzieję. Przytulenie, otulenie, wtulenie… dobrze, że są …  o nich marzymy. Ale miało być o samotności…………………….. Więcotulamy się warstwami …. COCOONIG, czy CO-HOUSING to zjawiska współczesnego świata. A my najczęściej budujemy kolejne warstwy, chronimy się w ten sposób. Trochę jak budowa karczocha. Bezpieczniej. Trudniej dotrzeć do środka. I dlatego nie przyznajemy się, że czasami potrzebujemy, że brakuje nam tej drugiej osoby……..  wspierającej, będącej tak po prostu, zwyczajnie z nami, obok nas……

MDK – maleńki buziak, po włosku  baci, po angielsku kisses,

APLIKACJE do pobrania, czy nie pobrania

Dzisiaj dowiedziałam się, dla ścisłości -przeczytałam maila – że mój Dropbox czuje się samotny.

Dropbox

Twój Dropbox czuje się samotny. Dodaj mu do towarzystwa kilka plików!

Do: Małgorzata Czudak

                                           Dodaj pliki do swojego Dropbox

A dlaczego ? Dlaczego ja? Ja nawet mało go znam……Ale mail był skierowany do mnie i znalazł się w mojej skrzynce pocztowej, czy na mojej skrzynce mailowej. Tak po prostu.

A ja ? JA nie czuję się samotna?!  I  kto ma mi dodać kilka plików? Plików zawierających pocałunki, buziaczki, otulenia, przytulenia i kilka innych rzeczy…… Jemu jest łatwiej upomina się o dodanie plików, zainteresowanie, wysyła komunikaty…

Może powinnam wziąć  przykład z takiego Dropbox’a? Nowoczesna technika i jak sobie doskonale radzi. Egoista. Nie pomyśli o mnie, tylko wymaga. Nie zapyta się, czy mam czas i ochotę, czy chcę się nim zająć…  Po prostu ON chce i domaga się. Domaga się zainteresowania i poświęcenia mu uwagi. Chcę, czy nie chcę. Ale ON tak ma. Rozumiem, tak jest skonstruowany. Zaprogramowany.

Na pewno wymyślił to mężczyzna. Prosto sformułowany komunikat.

JA tak nie potrafię.

A ja się zastanawiam, czy wysłać listy do MDK, czy SMS….. ale czy przeczyta? odpowie?  A może jednak zadzwonić? A jak zadzwonić to kiedy? Same wątpliwości i niepewności. I wewnętrzne rozterki. I tak mija dzień za wieczorem samotnie spędzanym.  I MDK nawet nie wie, że jest mi zimno i ponuro, że jest mi źle. Że czuję się samotna, jak ten Dropbox. Bo nie umiem wysłać prostego i czytelnego komunikatu. Ważę każde słowo, to napisane, czy wypowiedziane. Bo myślę, co on sobie pomyśli, nawet zanim te słowa trafią do niego.. Komplikuję proste sprawy. Gdyby wszyscy tak postępowali, jak ja, to ludzkość już by wymarła. Uschłaby z tęsknoty zadręczając się wątpliwymi wątpliwościami.

A mogłabym tak po prostu……. wysłać krótki komunikat:

  • Hej… czuję się samotna…. wpadłyś do mnie na kanapę? Na kawę lub herbatę.

I coś by piknęło w środku słysząc sygnał przychodzącego SMSa. Z nadzieją spojrzałabym na ekran ulubionego iPhone’a, jabłuszko zaświeciłoby blaskiem, mrugnęło. Może nie byłby to kolejny komunikat o promocjach, ofertach, wystawionej fakturze……. Tylko ta oczekiwana odpowiedź, wiadomość krótka i lakoniczna:

  • Będę wieczorem, OK?

Bo on mówi krótko i na temat. Prosto skonstruowany męski mechanizm. Jak Dropbox.

Może to tylko ja jestem poplątana?

ZUPA NA POGODĘ I NIEPOGODĘ

 

W ten chłodniejszy, jesienny czas o zupie myślę cieplej. Letnie chłodniki poszły w zapomnienie, muszą poczekać na lepszą porę, na swój czas. Zupa i do tego ciepła zupa to oznaka wejścia w czas jesieni. Latem wybieram lekkie sałatki i chłodniki, z botwinki, chłodnik litewski, pomidorów, gaspacho. A jesienią myślę o grillowanych ziemniakach z rozmarynem i o ciepłej zupie…Zuuupppa…

Zupa, zaskakujące, że w wielu językach brzmi podobnie – po angielsku soup, włoska zuppa, niemieckie suppe, i rosyjski суп – dla nie znających cyklicy to sup…. a po hiszpańsku sopa. Tylko Węgrzy inaczej ją nazywaj – leves. Ale oni z zasady są inni. Zupa obecna jest w europejskiej i azjatyckiej tradycji. Prosta sprawa i proste rozwiązania – ma sycić. Zupa tradycyjnie jest pojmowana jako potrawa ubogich – tą potrawę robiło się ze wszystkiego. Miała rozgrzać i dać uczucie sytości.

Zupa to stan umysłu i przyjemności.

Inaczej mówiąc….. zupa to trochę jak nektar, balsam na duszę. Szczególnie o tej porze roku

W Polsce przez dekady PRLu królował rosół i pomidorowa z ryżem lub kluskami. Może nie są to wyszukane smaki, ale rodzinny obiad w niedzielę to tradycja, zasiadanie przy wspólnym stole. Pamiętam niedziele z dzieciństwa…. To był rytuał…. Rano tata zagniatał makaron. I cieniutko kroił…. cieniusieńko kluski. Makaron musiał być ręcznie zrobiony. W kuchni królowała drewniana stolnica, wałek i mąka. A mama chyba wcześniej wyjmowała największy garnek i wrzucała tzw. włoszczyznę – zestaw podstawowy marchew, pietruszka, por i seler….., a potem dodawała to ,co zdobyła, kupiła….Rosół musiał  się „pogotować”, przejść tym całym aromatem. Kuchnia nasza była mała, klasyczne M4, ale jakoś rodzice dawali radę – o g.13 aromat rosołu unosił się w całym mieszkaniu..Tak rosół to mój smak dzieciństwa. Na niedzielny, rosołowy obiad wpadała rodzina lub znajomi rodziców. Kładłam biały obrus na stół i wyjmowałam zastawę. To było święto. A babcia wakacyjna robiła „prawdziwy” rosół. z własnej kury.  Pływały w nim „oka”…. Czy teraz ktoś jeszcze kultywuje tradycję rosołowych, rodzinnych obiadów?

Rosół to często początek i podstawa innych smaków. U mnie w domu żartowało się, że jak rosół zostanie to mama w poniedziałek zrobi na nim pomidorową.

A teraz mając do wyboru całe bogactwo warzyw przyrządzamy kremy, zupy. próbujemy smaków z całego świata. Minestrone, zupa tajska, rosyjska solanka. Zupy tradycyjne, wegetariańskie, wegańskie. Miksujemy dowolne warzywa i mamy zupę krem w wymarzonym kolorze – białą, pomarańczową, czerwoną, zieloną. Coraz częściej w menu restauracyjnym pojawiają się zupy o mniej wyszukanych składnikach – żurek z kiełbasą, szczawiowa, której nie cierpiałam w dzieciństwie, a teraz  próbując oblizywałam łyżkę. Z rozkoszą.

Pisząc tekst muszę uważać – bo właśnie robię zupę krem z pomidorów. W kuchni czuć te letnio-jesienne pomidory. Takie kupione na rynku. Polne, są słodkie.. Dodałam lubczyk i tymianek. Moja zupa będzie lekka. Nie jak ta dawna zaprawiana śmietaną. Ale smak i zapach pomidorów czuć, tych dojrzewających w słońcu. Pomidory uwielbiam. Zachwyca mnie ich bogactwo form i kolorów. Bawole serca, paprykowe, malinowe…. zielone prawie czarne, żółte, małe koktajlowe zrywane z krzaków na działce.

Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i 

ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal 

Nie żałuję letnich dzionków, róż, poziomek i skowronkow 

Lecz jednego, jedynego jest mi żal 

Addio pomidory 

Addio ulubione 

Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół 

Nadchodzą znów wieczory sałatki niejedzonej 

Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół 

Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł 

I ja też tęsknić będę za pomidorami…. I czasem, w którym królują. Zazdroszczę Sycylijczykom… w ich słońcu można suszy pomidory.

A za chwilę zrobię krem z dyni….. Dynie już pokrojone i zamrożone. Ale moim szczytem kulinarnych umiejętności jest zupa cebulowa. Tak …. tutaj muszę się napracować. Kupuję różne rodzaje cebul i eksperymentuję. To cały rytuał. Sparzyć, przesmażyć. I gotować…. Podana z warstwą zapiekanego sera na wierzchu i grzankami z razowca. Taka terapia na 4-5 godzin. Uspokaja. Ale jaka przyjemność jak wpadną przyjaciele i od progu padnie pytanie – co robisz? Bo zupę cebulową należy spożywać w towarzystwie.  Może poszukam jeszcze innych smaków i przepisów? Ten czas sprzyja refleksji. A jesienna zupa doskonale rozgrzewa. Jej przyjemne ciepło wlewa się do środka. Rozgrzewa.

MESSAGE 5

MDK……………………..

dzisiaj taka moja, mała refleksja – może pojawiła się, bo wydaje mi się, że jestem stale w drodze, przemieszczam się, zatrzymując się na chwilę w domu, który lubię…. I jeszcze swoją kanapę, Maca, na którym piszę te listy, świecącą małpę… I słowa, które do mnie dotarły:

Niech ktoś zatrzyma wreszcie czas

Ja wysiadam,

Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, 

Bo wysiadam.

Przez życie nie chcę gnać bez tchu

Jak w kołowrotku….

Niestety to nie ja wymyśliłam, to zapożyczenie z utworu Anny Marii Jopek…… i ja się pod tym podpisuję. Lubię zmiany, nowości, ale chcę je poznawać we własnym tempie, a nie na przyspieszonym obrazie. Nie chcę tylko migawek chwil, zdjęć w smartfonie, chcę poczuć życie obiema piersiami, oczami, uszami, językiem… Poznać esencję, a nie tylko liznąć smaków. Za dużo wymagam od życia? Mam model iPhone 4, sprawdza się, ale moi znajomi mają już wersję 6S i 7, więc ja odstaję od współczesnego świata? Odwieczne pytanie – po co zmieniać coś, co jest dobre i znane, na to, co nowe i nieznane? Wiem, bez tego nie byłoby postępu, ludzie przez wieki pracowali nad nowymi rzeczami, technologiami, ideami… Marzyli, mieli wizje, gdyby Edison nie spał pod jabłonką nie mielibyśmy żarówki, teorii grawitacji. Postęp, nauka, wynalazki we wszystkich dziedzinach. Nie wszystkie się sprawdziły. Kilka jest przekleństwem współczesnej cywilizacji. Technologia i technika współczesna nas otoczyła i zmanipulowała. Wirtualna przestrzeń, wszystko przez internet. Żeby istnieć musisz być w necie, mieć konto w internetowym banku, logować się  i  zorganizować swoją wirtualną rzeczywistość , po prostu musisz tu być. I wszędzie zostawiasz po sobie ślady. Twoja skrzynka mailowa zapchana niechcianymi wiadomościami, ofertami, promocjami. Po co? I tak ich nie odczytasz, ale musisz je usunąć. Pogoń za nowoczesną technologią, udogodnieniami zaprowadziła nas w ślepy zaułek. Możliwości jest za dużo. A ludzie (w większości) mają dość współczesnego pędu życia na najwyższych obrotach, szybko się wypalają, nawalają, jak współczesny sprzęt AGD z krótkim terminem użytkowania. Spowolnij…  Czy jest to możliwe? To tylko kwestia psychiki. Wbrew pozorom nowoczesne technologie nie ułatwiają nam życia, powodują, że jesteśmy wszędzie i cały czas dostępni. W czasach budek telefonicznych na złotówkę (to pamiętają już tylko dinozaury, pokolenie urodzone w 2 połowie XXw.) kontakt z innymi osobami nie był łatwy – 3 telefony na osiedlu, jak chciałam umówić się na randkę, żaden telefon nie działał. Mimo tych komplikacji jakoś udawało się spotkać.) Teraz możemy nawet sex odbywać wirtualnie…. Przez telefon, skype … infolinię. A żyjemy na FB, Instagramie.

SPOWOLNIJ, SPOWOLNIJ

Życie masz tylko jedne. Nie wiesz, co cię za chwilę spotka. Warto delektować się tymi momentami, które rozgrywają się w teraźniejszości. Tu i teraz. Nie wymagaj od życia zbyt wiele…. A może dostaniesz coś w bonusie, prezencie?

SLOWLY, SLOWLY

Ruch SLOW powstał we Włoszech. Oni uwielbiają stan Dolce Vita. Wiedzą, jak smakować życie. Jest taka mała miejscowość, w której ludzie może żyją prosto, ale są szczęśliwi, a średnia wieku to ok. 75-90 lat, są sprawni, korzystają z życia i nie jest to dom spokojnej starości. Funkcjonują tak od wieków. Są w tej swojej małej społeczności szczęśliwi…. Rytuały, tradycja, czas odliczany jak za dawnych czasów, te same metody przygotowania sosu pomidorowego i innych potraw.

My dzisiaj nie mamy czasu konsumować…. Paradoks. Mamy tyle dóbr dostępnych, na wyciągnięcie ręki…  Kiedy to wszystko wykorzystać? Doba ma tylko 24 godziny. Tylko, czy aż? 24 godziny, to 1440 minut, a sekund?, jeszcze więcej… Dużo, a jak je spożytkujemy? Często rozmienimy na drobne… przeciekają nam prze palce.

Nowy świat jest OK. tylko powinniśmy mieć instrukcję obsługi, jak z niego korzystać, albo aplikację na smartfona. To, że nasza planeta Ziemia zwiększyła swoje obroty to oczywiste…  Ale czy warto poddać się takiemu tempu? Obudzisz się za chwilę, mając na karku 70+.

Za kilka lat nowe/stare pokolenie będzie żyło swoim rytmem i swoimi schematami… Pytanie czy warto tak żyć.być? Pesymizm? Nie raczej próba namówienia na chwilę zastanowienia..

OPOWIEŚĆ O CHŁOPCU, KTÓRY NIE CHCIAŁ ZASNĄĆ

– Wiesz teraz najchętniej przytuliłbym się do Ciebie i na chwilę zapadł w sen..
– Miła drzemka…
– Taaaak…  Ale szkoda mi czasu spędzanego razem na sen..
– Jestem obok, nie opuszczę Cię………..    Opowiem Ci o chłopcu, który nie chciał zasnąć …
– Opowiadaj….
– Był/żył sobie chłopiec, który był niezwykle ciekaw świata. Nie mógł wytrzymać w maminym brzuszku i przyszedł na świat wcześniej. Był cudnym dzieckiem. Tylko nie chciał spać, nie chciał zamknąć oczu. Bał się, że jak uśnie ominie go to coś. Chciał chłonąć życie przez 24 godziny, 365 dni w roku. Myślał, że jak zamknie powieki, to coś go ominie. Że ktoś inny pierwszy zobaczy, doświadczy to coś…. Tak bardzo łaknął świata. Był nadpobudliwy. Jak dorósł przemierzał świat, chciał jak najwięcej poznać, doznać …. Nadal był uroczym chłopakiem… nie mógł spać, stale czuwał… czekał… i nic się nie wydarzało… zatracił swój realny sposób postrzegania świata…. Dla niego wszystko było białe lub czarne. Zapomniał, że świat to bogactwo kolorów, setki odcieni. I nagle jego życie zaczęło się zmieniać. Chłonął piękno świata, doświadczał przygód, ale nadal chciał coraz więcej i więcej. Pewnego dnia usiadł na kamieniu, bo widok, który zobaczył odebrał mu siły. I wreszcie po latach zachłyśnięty pięknem zasnął………………..Przyśniła mu się dziewczyna, która bała się otworzyć oczy, nie chciała widzieć realnego świata. Żyła we własnym wyimaginowanym świecie, świecie swoich marzeń, tam wszystko toczyło się tak, jak chciała, jak sobie wymyśliła….. Spotykała ludzi, których chciała spotkać. Normalne życie toczyło się obok niej, a ona miała swój świat.
– Spotkali się?
– Na razie tylko on o niej śnił…
– I co dalej –
– M. śnij……Zaśnij……
– Proszę…. Czekam na dalszy ciąg …… opowiadaj.
On postanowił ją odszukać. Nie znał snów. Więc myślał, że ONA istnieje gdzieś rzeczywiście. A ona wymyśliła JEGO, wyśniła . Oboje żyli w swoich światach…. Niby się znali, ale nie znali. i nie spotkali. Ale myśleli, mieli nadzieję, że kiedyś spotkają tą drugą osobę.
– I on ją znalazł?
– Nie wiem, nie wymyśliłam jeszcze co było dalej…
– Chcesz to pomogę Ci ułożyć zakończenie.
Chwila zamyślenia i popłynęły słowa:
– W trakcie swoich wędrówek chłopak zobaczył ładną, drobną dziewczynę z zamkniętymi oczami, ale uśmiechającą się. Wiedział, że to dziewczyna ze snu. „Dlaczego nie otwierasz oczu?” zapytał. „Boję się, że to, co zobaczę nie będzie takie, jak w moim wymyślonym świecie, w moich marzeniach”…………………..

I on zaczął jej opowiadać o świecie, który widział, o pięknie, którego doświadczył, o niesamowitej przyrodzie, ludziach, których spotkał. Słuchała z uwagą. Patrząc,  nie patrząc na niego podążała za jego głosem, leciutko przechylała głowę, zaciskała dłonie. Wiedział, że go słucha…
Podszedł do niej i pocałował ją. „Otwórz proszę oczy”. A ona nie potrafiła ich otworzyć. „Nadal się boisz?”. Skinęła głową. „Jakbyś otworzyła oczy zobaczyłabyś mnie, uwierz nie jestem potworem”. Ujął ją delikatnie za ręce i zaczął całować jej powieki, usta. Ona uśmiechnęła się i położyła dłonie na jego twarzy, dotknęła otwartych oczu, skroni, przesuwała je po twarzy bardzo delikatnie. Dotarła do jego ust, przesunęła palcem po wargach obrysowując ich kształt. A potem przeciągnęła dłonie na szyję. Nieśmiało go objęła i pocałowała. Zaczął ją całować, a ona powoli otwierała oczy. I ujrzała fajnego chłopaka. Może nie był super przystojniakiem, ale miał coś w oczach, spojrzeniu, co budziło sympatię, zaufanie.
– Zakochali się w sobie?
– Tak.
A i morał – można żyć marzeniami, mieć swój świat, ale warto otworzyć oczy i spojrzeć na świat, który nas otacza, bo można przespać swoją szansę, okazję na spotkanie kogoś lub czegoś najważniejszego.
– Udane zakończenie… Świetnie sobie poradziłeś.
– Bo to trochę o mnie bajka….
Przytula jej dłoń do swojej twarzy…..
I zasypia… –

– Kolorowych snów – i nie wie, czy to słyszał, czy tylko chciał usłyszeć……

 

KANAPA, CZY ŁÓŻKO

Muszę rozgraniczyć – KANAPA a ŁÓŻKO.

Dla jasności – są to 2 odrębne strefy, sfery.

Kanapa jest w pracowni. A łóżko w sypialni.

Rozdzielam te dwie przestrzenie… wydaje mi się, że umiejętnie.

Dwa meble i … inne emocje, uczucia… Inne osoby.

Kanapa stoi w pracowni, od początku piętrzyła problemy. Ta pierwsza zamówiona nie tylko nie chciała wejść do windy, ale nawet nie dała się wprowadzić przez 3 mężczyzn po klatce schodowej… Jej dzieje można byłoby opisać w trylogii… Próby jej wstawienia trwały rok…. Pomysłów było wiele, duża kreatywność…. Alpinizm przemysłowy, podnośniki…. Wreszcie poddałam się … zamówiłam o 20 cm krótszą  – to miało być doskonałym rozwiązaniem. Przyjechała, 4 facetów wnosiło ją dzielnie. I było tak do 11 piętra . Finisz, wydawało się, ze wszystko się uda. I nie … na końcówce… stawiła opór… nie chciała wejść, „wejść” do pracowni. Widząc tą patową sytuację oddaliłam się… nie chciałam już tego oglądać… I wreszcie poddała się męskiej sile i mocnemu słowu, które zrobiło dużą karierę. Dodam, że jest bardzo popularne i nawet zagrało w filmie „Seksmisja”. Weszła i rozgościła się na dobre. Zajęła dedykowane jej miejsce i stanowi centrum. Nie daje o sobie zapomnieć. Jest gwiazdą pierwszego planu… Przyjemna i komfortowa – może tak o sobie myśli, tak jej się wydaje. Nie wyprowadzam jej z błędu… Niby niepozorna, szara. Ale to tylko pozory. Bo ona zna swoją wartość. Kilka osób lubi na niej przesiadywać  Nie wspomnę o sukach…. Tequila i Tasza.

Tak…. kanapa stanowi serce domu… Była świadkiem różnych historii.

mały cytat z innej opowieści:

a potem obracam wszystko w żart

– M jeszcze nie wiesz, że moja kanapa to miejsce psychoanalitycznych seansów…

śmiejemy się oboje

M – myślałem, że kanapa to początek erotycznej gry………………………………….

Odnośnie KANAPY to chyba zakończę na tym cytacie. Chociaż wiem, że nie powiedziała swojego końcowego zdania.

I tak szeptem mówiąc…. sama lubię na niej posiedzieć, wtulić się między  poduszki z Maciem na kolanach……To  czas kiedy można pomyśleć i popracować.  Poplotkować. Porozmawiań na mniej lub bardziej poważne tematy…Albo poleniuchować…. Tak po prostu.

a ŁÓŻKO…..

No cóż… znajduje się w innej przestrzeni. Jest w strefie cienia, mroku, nocy.

Niby proste, bez udziwnień, z dobrym materacem…. I nie sprawiało tylu problemów, co jej koleżanka, kanapa……. Zaprojektowane przez mnie, wykonane przez rzetelnych rzemieślników, a obecnie okazuje się za małe. Nie będę opisywać szczegółów… większość znajomych (tych psiarskich) zrozumie mój problem. We dwójkę byłoby OK. Dwie poduszki, dwie kołderki i jedno łączące prześcieradło. I tak sobie nocami myślę, że łóżko to nasze odbicie. Rozmemłane, czy uporządkowane, skotłowane, czy pościelone? Pokazuje naszą osobowość. Pokaż mi jak śpisz, a powiem Ci kim jesteś.

Dla mnie to strefa intymna, do sypialni zapraszam wybrane osoby…. nie dzielę jej ze wszystkimi…. to moja prywatna przestrzeń, obszar dedykowany przyjemności. Tajemnice alkowy. I niech tak to pozostanie…

A jednak………….stworzyłam tu swój wszechświat… tutaj powstają najlepsze pomysły i teksty…

Uwielbiam dotyk szarej pościeli i ciche chrapanie suni….  koło 3.30.

Na ścianie prywatna galeria – grafiki, zdjęcia, kochankowie i małpy. Zakodowane w obrazach emocje – ale to zrozumieją tylko przyjaciele.

A przecież łóżko miało stanowić miejsce wypoczynku. Nocnego spoczynku ….

Ale na przestrzeni wieków bywało różnie. I na razie nie drążę tego tematu….

Dwa obszary kanapa i łóżko – różniące się, łączy je tylko kolor – szarość. Bo nie emocje….  i ludzie.

Dodam tylko – osoby z kanapy nie zawsze przejdą do łóżka.

MESSAGE 4

MDK ………….. Może ta pogoda ? Może to balansowanie na granicy świata dziennego i nocnego? Może coraz częściej opisywanie życia prostymi, trafionymi słowami.

BIEL I CZERŃ

Skąd u mnie te 2 kolory, te dwie barwy? Tak, teraz można mnie opisać tymi dwoma kolorami, Mała Czarna – czarne oczy i biała bluzka, biała koszula i ciemne włosy. Kiedyś kochałam szarość. Nadal ją lubię, tak….. jest obecna w moim mieszkaniu. Tutaj nie ma tak mocnych kontrastów – bieli i czerni.  Pomieszania dwóch barwników. Jest ta strefa pomiędzy – szarość, w różnym natężeniu, w różnych proporcjach połączenie bieli i czerni.  Szara sfera i niuanse nastrojów uzyskane światłem……….. Gra cieni…. Banalne?… Może nie, Szarość ma tyle odcieni, temperatur i określeń.  Nawet balkon zyskał nową, szarą jakość, no coż………roślin nie przemalowałam, nadal są zielone, i niech tak pozostaną. Podlewam i dbam o ich kondycję codziennie. Lubię posiedzieć na swoim balkonie, zjeść rano śniadanie, czy obiad, wypić ze znajomymi kieliszek prosecco i popatrzeć na panoramę miasta. Niby tak bliskiego, ale odległego. Taki mały unik. Niby w nim jestem, ale mnie tam nie ma. Mała dygresja…………..

Wracając do głównego tematu. Zastanawiałeś się kiedyś, czy w życiu jest tylko czerń i biel, dobro i zło, pozytyw i negatyw? TAK lub NIE. I nie ma innego wyboru. Ja lubię tą prostotę bieli i czerni. Ułatwia. Proste wybory i decyzje. Nawet odnośnie ubrania. Ale też życiowych wyborów, jest mocna. Albo się jest, albo nie. Za proste? Tak… Ale sfera szarego cienia jest tak poplątana, zaciemniona. Lubiłam te niuanse, odcienie, niedopowiedzenia. A teraz ….. teraz chcę po prostu czytelnego, jasnego komunikatu. Nie wierzę w to, co piszę….. Ja marzycielka… Zubożałam, czy zwariowałam? Szare notesiki będące zapisem moich marzeń, szara pościel. A myśli białe lub czarne. Świat nie może składać się tylko z tych kolorów. Jakich kolorów, to tylko 2 neutralne barwy. Tak mnie nauczono……..

Jakie neutralne, jak kontrastowe. Biel i czerń to  przeciwieństwa.  Klasyczny kontrast. Niewinność i grzech są opisywane bielą i czernią. Co jeszcze? Ludzie-anioły i czarne charaktery, dobrze, że kiedyś były jeszcze niebieskie ptaki. Czy są osoby, które wiedzą co znaczy to określenie? Niebieskie ptaki…..

A ja? Piję czarną kawę i jem biały ser. Moje ubrania są białe lub czarne  Czarny tusz do rzęs i biały rozświetlacz. I takie są moje myśli – białe lub czarne, mała, jasna  euforia lub czarna depresja. I nie wiem, jak to się dzieję…….. zaczęłam pisać i pracować, jak było ciemno, teraz zastał mnie poranek i jasność. Dokończę później jest 4.13…. Zimą o tej porze jest ciemno, czarno……. A latem już zaczyna się jasny dzień. Ta sama perspektywa i inne spojrzenie. W naszej kulturze zaczynamy nowe życie bielą, narodziny, małżeństwo. Potem pojawiają się inne kolory i szara proza życia. A na koniec – czerń – czarna dziura.

PS

piszę czarnymi pisakami na białych kartkach, a na ekranie laptopa czarną czcionką na białym pulpicie Maca. Biel i czerń. Współgrają…. Nieraz konkurują.