OPOWIEŚĆ O DZIEWCZYNIE, KTÓRA CHCIAŁA ZASNĄĆ

  • Opowiesz….
  • Chcesz o NiEJ słuchać…?
  • Tak …. jestem ciekaw, co u niej ….
  • Dobrze… chociaż to nie jej pora…

Zacznę tak, jak lubisz…..

Była Dziewczyna…. ta, którą znasz i polubiłeś…. Ta znana nam dziewczyna. Ale o tej porze niewiele u niej słychać. Czy o niej słychać. Wiesz ona działa na baterie słoneczne. Tak, jak lampy solarne. Bez światła i słońca życie w niej zamiera. Niby jest, a jakby jej nie było….. Jest obok nas, ale trochę nieobecna, wycofana… Marznie….. Na zewnątrz i od wewnątrz…. Czuje lodowate zimno…   Czuje się jak, taki mały sopelek lodu. Tak o sobie myśli… Zimne dłonie i stopy. A ona nie lubi zimna…. bo sama emanuje ciepłą energią… I dużo jej rozdaje innym…. Tylko coraz częściej brakuje jej … no właśnie paliwa? nie wiem jak to nazwać, na energetyce i spalaniu słabo się znam…. dawniej wrzucało się drewna do tzw. kozy, żeliwnej kozy i było cieplej, teraz są nowoczesne metody ogrzania pomieszczenia, ale czy na pewno osoby? Mogłaby  mieć nowy grzejnik lub ecokominek, ale czy będzie jej ciepło, cieplej? Nadal wiem tylko, że jest jej zimno….  Nie lubi tej pory … i coraz bardziej rozumie misie i świstaki idące spać, przesypiające tą  nie ciekawą  dla siebie porę. Krótkie dni, ciemno i ponuro. One mają futro i warstewkę tłuszczu…. żeby nie marznąć . A ona nawet takiej warstewki nie miała. Nie wspominając o futrze…  I dlatego nasza dziewczyna chciałaby zasnąć,  przespać ten nieciekawy  zimy czas….. Nie lubi zimna na zewnątrz i  od wewnątrz. W tym czasie musi otulać się warstwami… zakładać kolejne….. jak cebula…. Może jednak cykoria. Tak wolała o sobie myśleć, bo cebuli nie lubi. I nakłada te kolejne warstwy….. Może na zewnątrz ją ocieplały, ale budowały drugie dno.

– Znów ściemniasz…..

– NIE….  próbuję  JĄ zrozumieć…..

Warstwy na zewnątrz zakładała na siebie – sweter, płaszcz, szal, rękawiczki… było jej trochę cieplej… tak jej się wydawało…. może trochę mniej odczuwała zimno. Ruszała się szybciej. Ten chłód z powietrza, wynikający z klimatu był mniej uciążliwy ……………Najgorszy był ten wiejący północny wiatr, przeszywający zimnem. Marzły dłonie i stopy, Otula się, zakładała kolejne warstwy…… Ale JEJ nadal było zimno. Od środka…. i to było trudniejsze …. jak się rozgrzać wewnątrz?

Też otulała się warstwami. Takimi termicznymi… żeby nie czuć, nie odczuwać, nie reagować. Nie odczuwać i nie przeżywać… kolejna warstwa stawała się izolacją termiczną… chroniła przed światem zewnętrznym. Teraz modnym słowem jest asertywność…. dla Niej to były właśnie warstwy… bo wewnątrz też było zimno…. Dlatego chciała zasnąć, przespać ten czas …. Ten niekorzystny dla niej czas… bez słońca i ciepła……. I nie mogła…. zasnąć…. Hibernować…. usunąć się z życia zewnętrznego i poczekać do lepszego czasu… do pory słońca i ciepła….   I mimo prób i sztuczek nadal było JEJ  zimno na zewnątrz i wewnątrz. Wymyślała kolejne warstwy… myślała – to tylko kwestia przystosowania do warunków. Ale często nie udawało się – nowa warstwa nie ogrzewała, nie chroniła przed zimnem…. I marzyła o tym, żeby zasnąć na dłużej, a nie na chwilę…. jak zmarzła, przycupnęła na swojej kanapie i okryła się kołderką. A budził ją chłód … ten od wewnątrz. Najchętniej przytuliłaby się do męskiego boku…  Ciepłego boku.. Oni jakoś inaczej marzną. Oni zawsze emanują ciepłą energią…. ON otuliłby ramionami i kocykiem. Rozgrzałby, ogrzałby stopy i dłonie. I mogłaby spokojnie zasnęła przy nim…. Bo on odgoniłyby nawet te lodowate demony dopadające ją od wewnątrz.

Morał – nie wszystkie warstwy grzeją i ogrzeją. Potrzebny jest nieraz czynnik ludzki/męski.